Quantcast
Channel: Szwajcaria moimi oczami..
Viewing all 105 articles
Browse latest View live

Samichlaus, Schmutzli i Stutenkerl, mikołajki po szwajcarsku.

$
0
0

Dzień dobry! Czy pod Waszymi poduszkami znajdowały się dziś prezenty od Mikołaja? Mój jak zwykle mnie nie zawiódł podarkiem. Swoją drogą, jako dziecko zawsze się zastanawiałam jak Mikołaj wkłada mi pod poduszkę prezenty nie budząc mnie przy tym?! Widocznie jako dziecko miałam twardszy sen, dziś takie "czary" by nie przeszły ;) Mimo wszystko jest to tradycja, którą ja chętnie kontynuuję i również obdarowuję bliskich prezentami.

W Szwajcarii jednak tego dnia przychodzi do Nas nie Mikołaj, a Samichlaus ze swym pomocnikiem zwanym Schmutzli (schmutz = brud, a więc nazwa powiązana jest z wyglądem jegomościa, który zawsze czarny i osmolony). Schmutzli to alter ego Samichlaus, które zazwyczaj dzierży w dłoni miotłę z gałązek, którą symbolicznie smaga niegrzeczne dzieci. Jego historia sięga czasów przedchrześcijańskich, kiedy to był uznawany za symbol złych duchów. Postać ta wywodzi się z Perchtenlaufen, a więc festiwali mających na celu wypędzenie demonów. Dziś jednak nawet on okazuje dobre serce i na organizowanych ulicznych paradach czy innych spotkaniach obdarowuje dzieci piernikami i mandarynkami. Kościół katolicki starał się złagodzić wizerunek Schmutzli dołączając do niego osobę Świętego Mikołaja Biskupa. Wzorowany jest on na postaci Świętego Mikołaja z Miry, który był człowiekiem niezwykle dobrym, życzliwym i hojnym w stosunku do dzieci. Nie mylcie jednak z Mikołajem z Flüe, który jest patronem Szwajcarii! Dziś szwajcarski Samichlaus to zmieszanie z amerykańskim Santa Claus. Zamiast biskupiej miry na głowie coraz częściej pojawia się w znanej nam czerwonej czapie z pomponem. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej, poznać szczegółową historię związaną z Samichlaus i Schmutzli, odsyłam do pogrzebania w Internecie. Skupiłam się wyłącznie na krótkim przedstawieniu postaci, ponieważ mnie samą zaintrygowała czarna postać krocząca u boku znanego mi Mikołaja, u boku którego z reguły kręcą się kolorowe elfy.  

Na stronie http://www.chlaus.ch/ znajdziecie informacje dotyczące imprez związanych z odwiedzinami Świętego. Wystarczy kliknąć na kanton znajdujący się na mapce Szwajcarii, odnaleźć swoje miasto, swoją dzielnicę, zobaczyć co się w nim dzieje, ubrać się ciepło i wyruszyć na zabawę!  :) 

Na tej stronie z kolei dowiedziecie się jak wygląda sprawa Mikołąja za granicą:
http://www.srf.ch/sendungen/mailbox/kommt-der-samichlaus-nur-in-der-schweiz-am-6.-dezember

Dnia dzisiejszego kupujemy bądź pieczemy Stutenkerl. Jest to typowe ciasto świąteczne, kształtem wzorowane na postaci Mikołaja z Miry. Drożdżowy ludzik często wysadzany jest rodzinkami i posypywany cukrem.


PRZEPIS:
- 500g mąki pszennej,
- 250ml mleka,
- 1 paczka suchych drożdży,
- 75g glukozy,
-  2 jajka,
- szczypta soli,
- rodzynki i migdały do dekoracji.

Cukier i drożdże rozpuszczamy w letnim mleku, następnie dodajemy mąkę, masło, sól, jajka i wyrabiamy do momentu, aż ciasto będzie sztywne. Pozostawiamy ciasto w ciepłym miejscu na 20 minut. Ponownie lekko zagniatamy i formujemy dwa duże ludki. Przyozdabiamy rodzynkami bądź migdałami, według uznania. Pozostawiamy na blasze na kolejne 15 minut. Po tym czasie wkładamy do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika na 20 minut. Naszego ludka możemy również przed pieczeniem nasmarować białkiem, będzie lśniący :) 





Samichlaus to również nazwa piwa warzonego dolnej fermentacji przez Browar Schloss Eggenberg w Austrii. Piwo to wytwarzane jest wyłącznie raz w roku, 6 grudnia, a następnie leżakowane przez 10 misięcy. Napój ten zawiera 32% ekstraktu i 14% alkoholu co czyni go jednym z najmocniejszych piw jakie jest regularnie warzone. Dzięki takim zawartościom procentowym ekstraktu i alkoholu możemy przechowywać je nawet do 5 lat. Początki warzenia Samichlaus sięgają roku 1984, w którym to jego produkcję rozpoczął browar Hürlimann w Zurychu. Po zamknięciu w 1997 roku, markę Samichlaus wykupił browar Schloss Eggenberg.


Haselnuss - Makrönli, ciasteczka orzechowe.

$
0
0

Hoi! Dziś kolejny przepis na typowe, szwajcarskie ciasteczka. Banalnie proste w przygotowaniu, a bardzo smaczne i efektowne. Na pewno bliżej Świąt będę je piec, wrzucę wtedy zdjęcie rezultatów. Jeśli ktoś z Was również pokusi się o skorzystanie z przepisu to z niecierpliwością czekam na relację ze zdjęciami! :) 

Czas przygotowania ok. 50 minut.

Składniki na 45 sztuk:

- 3 białka jaj,
- szczypta soli,
- 100g cukru,
- 300g zmielonych orzechów laskowych,
- 50g orzechów laskowych w całości.



Przygotowanie: 

1. Białka jaj ze szczyptą soli ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy 50g cukru, ubijamy do czasu aż piana będzie świecąca. Dodajemy resztę cukru oraz zmielone orzechy, ostrożnie mieszamy.

2. Na wyścieloną papierem do pieczenia blachę wykładamy łyżką masę i formujemy ją na kształt okrągły bądź owalny. Na samym środku ciastka układamy orzech laskowy.

3. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200°C, pieczemy 7-10 minut.

Nasz słodki wypiek najlepiej przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku, dzięki temu na dłużej zachowa świeżość. Polecam ozdobną, metalową puszkę bądź słoik. W ten sposób przechowywane ciastka będą cieszyć nie tylko podniebienie, ale i oczy :) 


Święta za kratkami, a może w iglo?

$
0
0
Chcecie spędzić zimowy czas w szwajcarskiej krainie, ale nie macie pomysłu gdzie się zatrzymać? Macie ochotę na szaloną przygodę? Tradycyjne ośrodki nie robią już na Was wrażenia, szukacie nowych doznań? Dziś przedstawię Wam pięć bardzo nietypowych miejsc noclegowych :)


1. MONGOLSKIE JURTY


Jurta to słowo dotychczas mi nieznane. Dowiedziałam się dziś, iż jest to konstrukcja drewniana obciągnięta płótnem, która wygląda jak odwrócona miska i jest schronieniem, a właściwie domem dla Mongołów. Nie, to nie letniskowy namiot, a po prostu całoroczny dom! W Rochers-de-Naye znajduje się 7. jurt dostępnych dla turystów przez cały rok. Jest to doskonała opcja dla większej rodziny bądź paczki przyjaciół, ponieważ w domku mieści się do ośmiu osób.

Więcej informacji znajdziecie TUTAJ.


2. LUKSUSOWE NAMIOTY


Kto był harcerzem ręka w górę! Ja miałam bardzo krótki epizod harcerski w swoim życiu. Kilka zbiórek i wyjazdów, których wspomnienie wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony nawiązałam ciekawe znajomości, zdobyłam trochę umiejętności, posmakowałam życia w lesie. Niestety ta leśna historia odbiła się na moim dziecinnym zdrowiu nie najlepiej i na tym się harcowanie skończyło. Gdyby ktoś z Was chciał zasmakować harcerstwa w bardziej luksusowym wydaniu to zapraszam do przytulnego namiotu we francuskiej części Szwajcarii. Możecie wybrać się tam zarówno w okresie letnim jak i zimowym. Mnie kusi bardziej ta druga oferta, ponieważ uwielbiam spędzać czas przy trzaskającym kominku, okryć się miłym futrem i napawać widokiem gór. Do tego wszystkiego ośrodek oferuje atrakcje takie jak zwiedzanie okolicy, przejażdżka psim zaprzęgiem czy spacer w rakietach śnieżnych. Na rozgrzanie proponują saunę i masaże. Można się rozmarzyć!

Więcej informacji znajdziecie TUTAJ.


3. LODOWE HOTELE


Jestem zmarzluchem i jak tylko temperatura spada poniżej 10 stopni to zamieniam się w sopel lodu. Serio, nie radzę sobie z takimi temperaturami, mój organizm odmawia współpracy i muszę stosować wiele trików, aby utrzymać się przy życiu. Nie pytajcie o temperatury minusowe, ubiór na cebulkę i klekotanie zębami to mój znak rozpoznawczy. W związku z tym nie wyobrażam sobie spędzenia choćby jednej nocy w takim lodowym pokoju. Brzmi to bardzo interesująco, ale mogłabym nie wyjść z tego o własnych siłach. Mimo wszystko coś takiego istnieje, pojawia się coraz więcej miejsc oferujących taką atrakcję, a ludzie często z niej korzystają. Hotele oferują pokoje o różnych standardach. Dla takich jak ja jest wersja light, a więc na przykład rozgrzewające jedzonko w lodowej restauracji czy kąpiel w gorącym jacuzzi znajdującym się w iglo. Skusilibyście się? Na terenie Szwajcarii znajduje się pięć takich hoteli, w Davos - Klosters, Engelberg - Titlis, Gstaad, St. Moritz i Zermatt. 

Więcej informacji znajdziecie TUTAJ

4. WIĘZIENIE


Jeżeli nie przepadacie za śniegiem czy spędzaniem urlopu na łonie natury to zapraszam do celi! Jedno ze szwajcarskich więzień, które znajduje się w Lucernie, zostało przerobione na hotel. Nie spodziewajcie się komfortu! Jest kilka bardziej luksusowych cel, a jednak większość to małe pomieszczenia z jeszcze mniejszymi łazienkami. Kusząca propozycja? 

Więcej informacji znajdziecie TUTAJ


5. KLASZTOR


Na koniec coś dla pragnących jeszcze większego odosobnienia. Zapraszam do żeńskiego Klasztoru Maigrauge w okolicach Fribourga. Tutaj na pewno znajdziecie ukojenie dla skołatanych nerwów, czas na przemyślenia i duchową odnowę. Możecie wziąć udział w codziennych modlitwach bądź zaszyć się w swoim pokoju i kontemplować zupełne odcięcie od świata. 

Więcej informacji znajdziecie TUTAJ.


Pomysł na ten wpis zaczerpnęłam od Joanny, koleżanki po fachu. Serdecznie zapraszam na jej strone Szwajcarskie Bla Bli Blu. Cięty język Joanny, lekkie pióro, poczucie humoru i trafne uwagi na pewno wielu przypadną do gustu. Serdecznie polecam! :)

Śpiewająca choinka w Zurychu.

$
0
0

Witajcie! Dziś opowiem Wam słów kilka o słynnej śpiewającej choince z Zurychu. Jej historia sięga roku 1998, kiedy to po raz pierwszy zostało zorganizowane tego typu wystąpienie dla ludności miasta. Miało ono nie tylko umilić przechodniom świąteczny czas, ale również wyjść do szerszego grona i promować świąteczny śpiew w przestrzeni publicznej. Na platformie występowały chóry dziecięce oraz studenckie. Po kilku latach śpiewająca choinka stała się jednym z najpiękniejszych i najbardziej popularnych przedstawień w okresie Świąt Bożego narodzenia w Zurychu. Każdego roku przyciąga wielu mieszkańców oraz turystów z innych miast, a także państw.

Ciężko przejść obok śpiewów obojętnie, o czym przekonałam się po raz pierwszy w zeszłym roku. Było już ciemno, na Bahnhofstrasse migotały tysiące światełek, w powietrzu unosił się zapach grzanego wina, ludzie uśmiechali się do siebie, a gdzieś w oddali słychać było muzykę. Podreptaliśmy w kierunku nucącego tłumu, a przed naszymi oczami wyrosła scena w kształcie choinki, a na niej chórek dzieciaczków. Mali śpiewacy podrygiwali radośnie w rytm wyśpiewywanej piosenki, tłum również przytupywał i klaskał. Przystanęliśmy, przytuliliśmy się do siebie i napawaliśmy się tą magiczną chwilą. Szerokie uśmiechy i wilgotne oczy mówią same za siebie. Wspaniała atmosfera! Czas zatrzymał się na chwilę, a dla takich chwil na prawdę warto żyć. Smaczku temu wszystkiemu dodawały wszechobecne kolorowe ozdoby oraz mały jarmark nieopodal, na którym można było rozgrzać się pysznym napojem bądź zadowolić brzuszek czymś do jedzenia. 

Każdy kto będzie w Zurychu w okresie przedświątecznym koniecznie musi to przeżyć. Serdecznie polecam i zachęcam. Tym natomiast, którzy nie będą mieli okazji zobaczyć występów na własne oczy zapraszam do posłuchania i obejrzenia kilki kawałków TUTAJ


Oficjalna strona TUTAJ.
Planowane występy znajdziecie TUTAJ.

Anis-Haselnuss-Ecken, orzechy w towarzystwie anyżu.

$
0
0
Dziś kolejny przepis. Wiem, że pojawia się ich ostatnio sporo, ale w okresie przed świątecznym często w wielu domach wzrasta produkcja słodkości, a może warto zachwycić gości czymś nowym? Podkreślam od razu, że ciastka, które widzicie na zdjęciu są wyłącznie dla miłośników charakterystycznego smaku anyżu. Albo się je pokocha, albo znienawidzi. Jeśli jednak nie przepadacie za tą przyprawą, a skusi Was ten przepis to spokojnie możecie zamienić ją na na przykład wiórki kokosowe. Będzie równie smacznie! Jeśli lubicie modyfikacje to można też skropić ciasto gorzką czekoladą. Palce lizać! :) 



SKŁADNIKI (60 sztuk): 

- 100g miękkiego masła,
- 100g cukru,
- 1 łyżeczka cukru waniliowego,
- szczypta soli,
- 2 żółtka,
- łyżka nasion anyżu,
- 75g zmielonych orzechów laskowych,
- 125g mąki. 

NADZIENIE:

- 180 ml gęstej śmietany,
- 75g cukru,
- 100g miodu,
- 250g posiekanych orzechów laskowych. 

PRZYGOTOWANIE:

1. Ucieramy na gładką masę żółtka, masło, cukier waniliowy i szczyptę soli. Dodajemy łyżkę anyżu, zmielone orzechy laskowe oraz mąkę. Zagniatamy na gładką masę, zawijamy w folię spożywczą i odstawiamy na godzinę do lodówki.

2. Rozwałkowujemy ciasto na grubość ok. 2-3 milimetrów. 

3. Przygotowujemy masę orzechową. Gotujemy śmietanę z cukrem i miodem do czasu, aż masa nabierze pulchności i złotego koloru. Dodajemy orzechy laskowe, mieszamy i natychmiast wykładamy na wcześniej przygotowane ciasto.

4. Pieczemy 12-15 minut w piekarniku rozgrzanym do 180°C.

5. Pozostawiamy do ostygnięcia, a następnie wkładamy na 20 minut do lodówki. Po tym czasie kroimy w trójkąty bądź inne kształty, jak Wam wygodnie! :)

Slava's Snowshow 2014.

$
0
0

Witam! Dziś troszkę odejdziemy od tematyki świątecznej, ale na pewno pozostaniemy w klimacie zimowym. Będzie refleksyjnie i dość długo, dlatego też proponuję Wam rozsiąść się wygodnie i mieć pod ręką coś dobrego do pochrupania i wypicia. Ja raczę się gorącą herbatką ziołową na uspokojenie skołatanych nerwów, a w tle przygrywa mi Enigma. Jest przyjemny wieczór, jestem już w piżamie, a na oknie migoczą świąteczne lampki, idealne miejsce i czas na przemyślenia i interpretację sztuki.  O jakiej sztuce mowa? Otóż jakiś czas temu wybrałam się z Agnieszką, autorką bloga Kultura po szwajcarsku, a prywatnie moją dobrą koleżanką, na owiane sławą przedstawienie Slava's Snowshow. Od razu na wstępie informuję, że zdjęcia zamieszczone w tym wpisie są ściągnięte z oficjalnej strony wydarzenia i udostępnione dla mediów bez konieczności podawania ich źródła. Podczas przedstawienia nie można było robić zdjęć, a ja takich zasad bezwzględnie przestrzegam. To co, zaczynamy przygodę!


Na początku przedstawiam: Wjatscheslaw "Slava" Polunin, ojciec sztuki, o której będzie dziś mowa. Nazywany najlepszym klaunem na świecie, urodzony w Związku Radzieckim w 1950 roku. Studiował w Leningradzie gdzie w 1979 roku otworzył szkołę aktorską dla klaunów. Ze względu na reżim panujący wtedy w jego kraju postanowił jeździć po Europie i tam wystawiać swoje spektakle. Dopiero w roku 1993 po raz pierwszy wystawił "Slava's Snowshow" w Rosji. Od tego czasu, już swobodnie, jeździ po całym świecie i zachwyca widzów swoją sztuką. Został również zaproszony do współpracy z Cirque du Soleil. Z cyrkiem wystąpił w ponad 59 krajach. "Slava's Snowshow" natomiast wystawił już w ponad 30 krajach i 120 miastach. Z Hong Kongu poprzez Paryż, Londyn, Nowy York, aż do Sydney. 


Kilka słów na temat tego w jaki sposób przedstawienie jest reklamowane. Przede wszystkim widz zaproszony jest do wędrówki, podczas której granice między światem rzeczywistym, a światem fantazji zacierają się. Podobnie dzieje się z granicami szczęścia i smutku, efekt spotęgowany jest bardzo dobrze, moim zdaniem, dobraną muzyką, której posłuchać możecie TUTAJ. Ci, którzy wybiorą się na przedstawienie muszą liczyć się z tym, że spotkają trupę błaznów, która gra przede wszystkim dopracowaną w każdym szczególe mimiką oraz jak najmniejszą ilością ruchów. Głównym bohaterem jest sam Slava, który sprawnie żongluje pułapkami życia codziennego. Wszystko to ma na celu przeniesienie publiczności do świata dziecięcego i pokazanie, że każdy dorosły może widzieć świat oczami dziecka, a każde dziecko może dostrzegać to co widzą dorośli. 


Przejdźmy teraz do moich subiektywnych przemyśleń i opinii. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to bardzo dobre budowanie nastroju poprzez grę świateł i odpowiednio dobrany podkład muzyczny. Zacznijmy od początku, piosenka "Vangelis - La petite fille de la mer" delikatnie muska zmysły widza, podczas gdy na scenę w zwolnionym tempie wchodzi klaun ciągnący za sobą sznur z pętlą. Wstrzymałam oddech i zrobiło mi się przykro, że już na samym początku główny bohater chce się powiesić. Nagle jednak pojawia się drugi klaun, muzyka ożywia się. Pojawia się coraz więcej postaci, utwory stają się żywsze, wywołujące gęsią skórkę. Uwierzcie mi, że gęsia skórka to nie jest coś co często gości na mym ciele. Muszę być bardzo podniecona, zaintrygowana i pochłonięta tym co widzę, czuje i słyszę, aby moje ciało tak zareagowało. Dawno włosy nie stały mi dęba przez tak długi czas. Każda scenka opatrzona została doskonale dobranym podkładem muzycznym. Piorunujące jednak wrażenie wywarła na mnie scena, w której poprzedzającą ciszę i ciemność na sali rozdarły głośne dźwięki "Carmina Burana - O Fortuna". Myślałam o tym, aby wstawiać Wam tu fragmenty przedstawienia, o których piszę, ale doszłam do wniosku, że to i tak nie odda tego czego człowiek doznaje będąc na sali teatralnej. Ten ogrom, te światła, te dźwięki, ach! :) 


Kolejna rzecz to kontakt z publiką. Bardzo, ale to bardzo lubię tego typu współpracę. W pewnym momencie klauny zeszły ze sceny i zaczęły, dosłownie, chodzić po ludziach. Aktorzy skakali po oparciach foteli, podpierali się o głowy widzów, siadali im na kolana, polewali wodą czy obsypywali konfetti imitującym śnieg. Śnieg ten był wszechobecny, pod nogami, we włosach, na ubraniach, w torebkach, dosłownie wszędzie! Ależ był ubaw! Siedziałam, uśmiechałam się i klaskałam jak dziecko. Czekałam aż klaun do mnie podejdzie jak dziecko na upragnionego cukierka. Nie wiem jak opisać Wam to słowami, ale poczułam się naprawdę szczęśliwa. Doświadczyłam szczerej radości z tego, że jestem w tym miejscu i biorę udział w czymś wspaniałym. Warto przeżyć coś takiego :)


Powiem wprost, przeżyłam orgazm kiedy ze sceny zostały wyrzucone w stronę publiki ogromne, kolorowe balony. To było apogeum mojej dziecięcej radość! Bałam się, że kąciki ust nie wytrzymają napięcia i usłyszę PYK, a potem już tylko krew i łzy, tak szeroko się śmiałam! Na początku pisałam, że przedstawienie ma na celu między innymi sprowadzić człowieka dorosłego do poziomu dziecka i tak się właśnie stało. Sądzę, że większość widzów radowała się na widok kolorowych, ogromnych balonów jak dzieci. Skakali, śmiali się, krzyczeli, odbijali... istny szał! :) 


Momentami jednak było również smutno i bardzo refleksyjnie. Ciężko mi dokładnie streścić o czym była sztuka. Każdy z nas jest bogaty w inne doświadczenia życiowe, przez pryzmat których może zinterpretować to co zobaczył na scenie. Ja widziałam samotnego człowieka, który pogubił się w swoich marzeniach i pragnieniach. Gdzieś zatarła mu się granica między rzeczywistością, a wyimaginowanym w jego głowie światem. Widziałam radość, nadzieję, rozczarowanie, tęsknotę i rozdzierający ból. Może zabrzmi to dla Was dziwnie, ale poza wcześniej wspomnianą radością odczuwałam również te mniej przyjemne emocje. Poczułam w pewnej chwili tęsknotę za dzieciństwem i wolnością, za tym beztroskim postrzeganiem świata. Mimo wszystko to wspaniałe uczucie, kiedy sztuka wywiera na nas takie wrażenie i pobudza tak wiele szufladek w ludzkim umyśle.


Jeszcze raz to powiem, trzeba to przeżyć i zobaczyć na własne oczy! Koniecznie! Wiem jednak, że nie każdy ma taką możliwość, niestety. Zdecydowałam się Wam więc podrzucić link do filmu z tego przedstawienia. Znajdziecie go TUTAJ. Obejrzałam go i nie ma niestety porównania do tego, co dzieje się na scenie. Boję się, że obejrzycie, popukacie się w głowę i pomyślicie, że oszalałam, podniecając się czymś takim. Mam jednak nadzieję, że mimo kiepskich efektów wyciągniecie wiele z samej treści. Otwórzcie umysł, wczujcie się i dajcie się ponieść emocjom! :) 

Listy do Świętego Mikołaja.

$
0
0
Usiądźcie wygodnie, zamknijcie na chwilę oczy i cofnijcie się do czasów swojego dzieciństwa w okresie świątecznym. Co widzicie? Ja widzę grubiutką dziewczynkę z dwoma kucykami, która z wypiekami na policzkach i ogromnym zapałem skrobie list do Świętego. Stawia koślawe literki, naklejki nakleja, choineczki szkicuje, brokatem posypuje i jest podekscytowana do granic możliwości. Wy też pisaliście listy do Świętego Mikołaja? Wysyłaliście je czy wkładaliście jak ja pod poduszkę? Spełniał Wasze dziecięce marzenia? Ja chyba nigdy jako dziecko na prezentach się nie zawiodłam. Do dziś zresztą moi rodzice zawsze trafiają w me gusta. Chyba wszyscy wiemy, że Mikołaj nie podrzuca prezentów pod poduszkę, do butów czy pod choinkę, prawda? Ktoś z Was  za czasów wiary w niego zostawiał mu ciasteczka i szklankę mleka? A może ukrywaliście się gdzieś i czekaliście na jego przyjście? Opowiedzcie mi swoje historie! :) 

Co roku miliony dzieci na całym świecie piszą listy, w których umieszczają listę swoich marzeń i życzeń z nadzieją, że się spełnią. Jako, że sezon świąteczny już rozpoczęty, szwajcarska poczta postanowiła wyjść na przeciw pragnieniom małych istotek. Wszystkie listy zaadresowane do Père Noel, Pôle Nord, Santa Claus in Cloudland, Liebes Christkind im Himmel, czy Gesu Bambino, Paradiso kierowane są do pracowników Swiss Post w oddziale w Chiasso. Żaden list nie powraca z adnotacja "adresat nieznany", wszystkie segregowane są według języków, a pracownicy dokładają wszelkich starań, aby odpisać na każdy, dołączając do niego jakiś drobny prezent. 

W ubiegłym roku pomocnicy Mikołaja ze szwajcarskiej poczty otrzymali ponad 17 149 listów z rysunkami oraz życzeniami do i dla Świętego. Według statystyk większość pochodzi z francuskojęzycznej części Szwajcarii, ciut mniej z włoskojęzycznej i niemieckojęzycznej, a najmniej z części retoromańskiej. W 2012 roku udało się odpowiedzieć na około 96% nadesłanych przez dzieci przesyłek. Niestety nie zawsze jest to możliwe ze względu na brak danych nadawcy. 

Zespół z Chiasso zapewnia, że swoją pracę wykonuje z zaangażowaniem i ogromną radością. Najbardziej cieszą ich listy zawierające rysunki czy drobne prezenty własnoręcznie wykonane rzez dzieciaki. Na listy odpisują w jednym z narodowych języków Szwajcarii, a każdą kopertę ozdabiają specjalnym stemplem pocztowym Bern Betlehem, który widnieje na obrazku po prawej. 



Świąteczne rozrywki w Montreux.

$
0
0

Wczoraj pisałam o listach do Świętego Mikołaja z Chiasso, a dziś zabieram Was na szczyt (2024 m n.p.m.) Rochers-de-Naye, położony nad Montreux, gdzie znajduje się Dom Świętego Mikołaja! Już 11. rok z rzędu Mikołaj przyjmuje w swej chacie , a właściwie jaskini, tysiące dzieci oraz dorosłych dostarczając im niezapomnianych wrażeń w różnej postaci. W tym roku możecie odwiedzać go w dniach 21.11 - 24.12. Szczegółowe dane na temat odwiedzin znajdziecie nieco dalej. Napiszę również o tym jak dostać się do siedziby Świętego oraz jakie atrakcje na Was czekają w tym miejscu i okolicach. Jesteście zainteresowani? Zapraszam do dalszego czytania! :) 


TRANSPORT

Do chaty Mikołaja, która znajduje się wewnątrz jaskini Rochers-de-Naye dostać się można kolejką. Już mam przed oczami te wspaniałe widoki, ach! Niezależnie z jakiego zakątka chcecie tu dotrzeć musicie najpierw postawić swą stopę w Montreux. Tutaj należy przesiąść się do specjalnej kolejki, która zawiezie Was na szczyt. Szczyt górski oraz szczyt spełnienia dziecięcych marzeń o spotkaniu Świętego Mikołaja. Właściwie już dla samej podróży kolejką warto, moim zdaniem, się tam wybrać :) 


ATRAKCJE

Każdy kto przybędzie do jaskini otrzyma paczuszkę (Wundertüte) zawierającą pierniczki oraz cukierki, a do tego certyfikat potwierdzający spotkanie z Mikołajem. Chętni mogą wziąć udział w malowaniu twarzy oraz posiedzeniu ze Świętym w przyjemnej, świątecznej atmosferze. Podzielicie się opłatkiem, napawacie zapachem pierniczków i mandarynek, a do tego zobaczycie szeroki uśmiech na twarzach swoich pociech. Dodatkowo zwiedzicie jaskinię poznając typowe dla jej właściciela atrybuty oraz historię tego miejsca. 

NOCLEG U ŚW. MIKOŁAJA

Jest możliwość wykupienia pakietu dla minimum dwóch osób dorosłych. W skład wchodzi podróż tam i z powrotem na trasie Montreux - Rochers-de-Naye, bankiet z poczęstunkiem, rozdawanie prezentów przez Świętego oraz zakwaterowanie w pokojach lub prywatnych jurtach. Myślę, że to bardzo ciekawa propozycja na spędzenie czasu z świątecznej krainie :) 






WIEHNACHTSMARKT MONTREUX


Wybierając się na szczyt Rochers-de-Naye możecie wstąpić na Jarmark Bożonarodzeniowy w Montreux, który rozstawiony jest wzdłuż nabrzeża Léman-Quais. 150 oświetlonych straganów zachęca różnorodnymi wytworami sztuki i rzemiosła, regionalną kuchnią, grzanym winem oraz tysiącami pomysłów na prezentu dla najbliższych. Skorzystajcie z okazji i obejrzyjcie w ciepłej, świątecznej atmosferze wspaniały, muzyczny występ. Dla młodszych gości organizowane są warsztaty, konkursy oraz możliwość zrobienia sobie zdjęcia z jarmarkową maskotką :) 






WEIHNACHTSDORF

W Caux-sur-Montrux, ośrodku narciarskim pomiędzy Montreux a Rocher-de-Naye w okresie świątecznym organizowana jest świąteczna wioska. Mnogość atrakcji sprawia, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Są zwierzęta (alpaki, zwierzęta gospodarskie), plac zabaw, warsztaty (np. produkcja świec), warsztat tybetański, magiczny las, w którym spotkać można między innymi gnomy, oraz wiele innych rzeczy, które sprawią, że odwiedziny w tym miejscu będą niezapomniane zarówno dla starszych jak i młodszych. Jeśli zgłodniejecie to na pewno znajdziecie w tym miejscu Restaurację, która serwuje raclette, steki, różne sery oraz wędliny, gorącą herbatę oraz grzane wino, bo tego w okresie zimowy nie może zabraknąć :) 



MITTELALRELICHE ZAUBERWELT


Będąc w tej okolicy, a do tego w okresie świątecznym, nie możecie nie wstąpić do Zamku Chillon! Co roku to miejsce zamienia się w średniowieczny, magiczny świat pełen gawędziarzy, muzyków i rzemieślników z innej epoki. Czekają tam na Was świąteczne opowieści, starożytne legendy humor, magia, poezja oraz muzyka. Dla łasuchów otworem stoją stragany ze średniowieczną żywnością, a dla lubiących małe dzieła sztuki do obejrzenia i zakupienia jest biżuteria, rzeźby oraz średniowieczne kostiumy. Warto zajrzeć! :) 




Więcej informacji znajdziecie na stronie http://www.montreuxnoel.com/

Rodzina goszcząca na Boże Narodzenie.

$
0
0

Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami. Zaczynamy porządki, przystrajamy domy, ustalamy listę gości, komponujemy menu. Większość ludzi pragnie spędzić wieczór wigilijny w gronie najbliższych, w ciepłej, pełnej miłości atmosferze. Niestety nie każdemu dany jest luksus spędzania czasu z bliskimi. Często ludzie nie mają z różnych przyczyn kontaktu z rodziną, nie mają przyjaciół, są singlami i samotnikami z wyboru, osobami starszymi czy po prostu podróżnikami i poszukiwaczami przygód. Dla takich własnie ludzi rok temu w Szwajcarii ruszył projekt "Keine leeren Stühle", a więc w wolnym tłumaczeniu "brak wolnych krzeseł", który organizuje wszystkim dobrze znana IKEA! Każdy ma możliwość wyboru rodziny, z którą chce świętować. Można również zarejestrować się jako gospodarz. Ta akcja to wyciągnięcie dłoni do wielu samotnych ludzi, którzy potrzebują życzliwości i wiele ciepła, zwłaszcza w zimowe dni. Założeniem jest przyjmowanie do projektu ludzi na prawdę nie mających na co dzień nikogo bliskiego, do tego wykazujących się przyzwoitością i miłym usposobieniem :) 

Rzeczniczka IKEA, Virginia Calisi mówi, że organizacja takiego spotkania to krok do bycia lepszym człowiekiem. Zapewnia również, że projekt nie jest skomercjalizowany. Wyjaśnia, że chodzi przede wszystkim o zapewnienie komfortu wielu samotnym osobom, możliwość nawiązania nowych znajomości, poszerzenia horyzontów. To doskonała opcja dla na przykład rozwodników, których dzieci spędzają świąteczny czas z drugim rodzicem, a nowy partner musi pracować. 

Osób, które oferują miejsca przy swoim stole jest bardzo dużo. Nie czują obawy przed nieznajomymi, pokładają nadzieję w tym, że są to porządni ludzie potrzebujący ciepła, rozmowy, przyjemnej atmosfery domu, którego prawdopodobnie nie mają na co dzień. Rodzinę można znaleźć w wielu zakątkach Szwajcarii, wystarczy przejrzeć oferty i wyrazić chęć uczestnictwa :) 

Oficjalna strona wydarzenia TUTAJ. Koniecznie zajrzyjcie i zapoznajcie się z projektem! Dajcie również proszę znać, co o nim sądzicie. Czy bilibyście chętni do przyjęcia nieznajomego? A może sami mielibyście ochotę uczestniczyć w takiej kolacji? Czekam na Wasze opinie! 

Glühbier i Glühwein, rozgrzej się od środka!

$
0
0
Za moimi zuryskimi oknami chłodno i pochmurno. Zima zbliża się wielkimi krokami,  a w tym okresie przyjemnie jest rozgrzać się nie tylko gorącą herbatą. Zapewne są wśród Was miłośnicy zarówno piwa jak i wina. Postanowiłam więc podać Wam dziś przepisy na te dwa trunki w wersji zimowej. Oczywiście możecie udać się do sklepu i kupić gotowca, ale na pewno nie będzie on tak smaczny jak napój samodzielnie przyrządzony :) 




PRZEPIS NA GLÜHBIER (4 litry):

- 12 butelek (0,33) ciemnego piwa,
- 500 ml soku wiśniowego,
- 40 ml brązowego rumu,
- 10 ml soku z cytryny,
- 100 g brązowego cukru,
- 10 goździków,
- 4 ziarenka ziela angielskiego,
- 2 gwiazdki anyżu,
- laska wanilii,
- łyżeczka cynamonu.

Podgrzewamy piwo w maksymalnie 60°C. Ciągle mieszając dodajmy cukier oraz przyprawy w postaci drobno zmielonej. Następnie dolewamy rum i sok z cytryny, a na końcu zaprawiamy sokiem wiśniowym. Gotowe. Na zdrowie! :) 



PRZEPIS NA GLÜHWEIN (8 porcji):

- litr czerwonego, wytrawnego wina,
- 8 ziaren kardamonu,
- 10 goździków,
- 10 kulek ziela angielskiego,
- 4 gwiazdki anyżu,
- łyżeczka nasion kolendry,
- 1 nieobrana pomarańcz,
- cukier.

Wino, 500 mililitrów wody oraz przyprawy (umieszczone w torebce do parzenia) gotujemy pod przykryciem. Pomarańcz parzymy w gorącej wodzie, osuszamy i kroimy na plastry grubości 1,5 cm. Dodajemy do wina i gotujemy wszystko przez ok 15 minut. Wyciągamy torebkę z przyprawami, dodajemy cukier do smaku. Możemy rozkoszować się smakiem grzańca :)

Może macie swoje sprawdzone przepisy? Podzielcie się nimi! 

Świąteczne sadomaso.

$
0
0
Szwajcarska branża erotyczna zaciera ręce, a opinia publiczna zaciska zęby ze wściekłości, choć mówi się, że seks dla wielu już nie jest tematem tabu. Wszystko to za sprawą ekranizacji książki "50 twarzy Greya" E.L. James. Książka to historia romansu absolwentki uniwersytetu z młodym biznesmenem. Pikanterii dodaje fakt, iż relacja między głównymi bohaterami opiera się przede wszystkim na seksie, a w szczególności tym wyuzdanym, sadomasochistycznym wręcz. Premiera filmu przewidziana jest na luty 2015, ale już dziś wywołuje wiele emocji ;) 

Kajdanki, pejcze, smycze, obroże, korki analne i wiele innych gadżetów to rekwizyty najczęściej wykorzystywane w wyżej wspomnianej powieści. To sprawiło, że zabawki z kategorii sadomaso są dziś w modzie. Szwajcarskie sklepy erotyczne odnotowały znaczne nasilenie zainteresowania tego typu asortymentem, który często przeznaczany jest na prezenty gwiazdkowe. Dla wielu par to doskonały sposób, aby zasugerować partnerowi czego chcieliby spróbować w sypialni. Jeśli zdecydujecie się na obdarowanie kogoś taką niespodzianką to proponuję zrobić to ciut wcześniej, aniżeli pod choinką otoczoną całą rodziną. O ile na ustach młodszego pokolenia widok pejcza czy ogromnego dildo może wywołać uśmiech, o tyle dziadków możecie przyprawić o zawał serca! Pamiętajcie, że to co dzieje się w sypialni należy zostawić za jej drzwiami.

Co ciekawe nie tylko w sklepach typowo branżowych wzrosła sprzedaż sadomasochistycznych gadżetów. Możecie je nabyć również w serwisach ogólnych takich jak Faibles, Amazon, Ebay czy Ricardo, które maja nawet oddzielny dział dla chcących spełnić swoje erotyczne marzenia. Oczywiście tego typu kategorie istnieją nie od dziś, ale zaglądali tam nieliczni. W tej chwili wszystko co kojarzy się z "50 twarzy Greya" jest pożądane przez wielu ;) 

Bochselnacht w Weinfelden.

$
0
0
Co roku w ostatni czwartek przed Świętami Bożego Narodzenia, a więc jutro, w Weinfelden (Kanton Thurgau) odbywa się Bochselnacht. Wszystkie dzieci ze szkół podstawowych oraz początkowych klas szkoły średniej wychodzą na ulicę i biorą udział w marszu. Marszu niezwykłym, ponieważ każdy z uczestników ma swój niepowtarzalny i samodzielnie wykonany atrybut. Jest nim lampion, Räbenlicht, wykonany z rzepy. Do jego stworzenia potrzebna nam duża rzepa, świeczka, łyżka do wydrążenia środka oraz ostry nożyk do wycinania wszelakich wzorów. Jeśli chodzi o wzory to mamy tutaj pełną dowolność, kto co lubi i komu co się podoba to wycina na swojej latarence. Po co właściwie urządzane są takie pochody? Otóż w czasach starożytnych miały one na celu odstraszenie złych duchów i demonów poprzez generowanie jak największego hałasu. Ze względu na duże jego natężenie Bochselnacht zabroniona była w niektórych częściach Szwajcarii, np. w Zurychu czy Bazylei.   

Pomiędzy uczestnikami pochodu dzierżącymi w dłoni Räbenlicht przemykają uczniowie klas starszych, którzy prezentują lampiony wykonane z papieru i bibuły. Tłum śpiewa pieśni nawołujące do bycia zadowolonym z życia. Po przejściu przez wyznaczoną trasę uczniowie udają się do Pestalozzi-Schulhaus gdzie zostają poczęstowani preclem. W Thurnhalle des Thomas-Bornhauser-Schulhaus tradycyjnie wystawiana jest bajka, po której obejrzeniu uczestniczy udają się ponownie na miasto. Tym razem okupują knajpy, w których spożywają Böllewegge nadziane cebulą, a do tego raczą się sałatką ziemniaczaną oraz Mehlsuppe

We wcześniejszych latach dzieci na koniec pochodu zamiast precla dostawały kiełbasę wieprzową. Zwyczaj ten został zmieniony ze względu na to, iż w pochodzie biorą udział dzieci muzułmańskie, którym nie wolno jeść tego typu mięsa. Na paradzie obowiązuje również zakaz palenia papierosów przez dorosłych, ponieważ może to mieć zły wpływ na uczestniczące w niej dzieci. Pojawiły się również propozycje zmiany piosenki, ale w tym wypadku tradycja zwyciężyła. Piosenka śpiewana pod koniec pochodu brzmi tak:
:


Tekst piosenki + nuty TUTAJ.

Tło historyczne TUTAJ.

Słów kilka o Adventskalender.

$
0
0
Jakiś czas temu pisałam TUTAJ o Adventskranz, a więc wieńcu adwentowym. Dziś pozostając w tej tematyce opowiem Wam o Adventskalender, kalendarzu adwentowym. Czy ktoś z Was miał bądź ma z nim do czynienia? Ja już jako dziecko zawsze dostawałam od rodziców swój kalendarz z czekoladkami. Zawsze był kolorowy, starannie wybrany i zgodnie z tradycją otwierany. Cóż, dziś również mamy w domu taki kalendarz i wyjadamy z niego czekoladki z Jackiem na zmianę. Nie jest to nic szczególnego, ot jakiś tam mało wymyślny z Lidla ;) 


HISTORIA KALENDARZA ADWENTOWEGO

Kalendarz adwentowy to tradycja chrześcijańska pochodząca z XIX wieku. Pierwszy domowy kalendarz pochodzi prawdopodobnie z roku 1851 i przywędrował ze środowiska protestanckiego. Był to kalendarz w formie namalowanych 24. obrazów na ścianie. Pojawiały się też rysunki kredowe, które każdego dnia można było ze ściany wymazywać. Nieobce były również ludziom świecie codziennie odpalane, które cieszyły się zainteresowaniem głównie w okresie narodowego socjalizmu


W 1902 roku księgarnia w Hamburgu wydała pierwszy drukowany kalendarz w formie zegara, na którego tarczy znajdowały się numery od 13 do 24. Natomiast w 1922 roku ukazał się już kalendarz z 24. polami. W 1903 w Monachium został wypuszczony na rynek kalendarz zatytułowany "Im Lande des Christkinds" ("W krainie dzieciątka Jezus"), który składał się z blachy i wycinanki. Każdego dnia dzieci wycinały jedno pole i przyklejały je w odpowiednim miejscu na blasze. Jego wydawcą był Gerhard Lang, który do roku 1930 znany był w Monachium ze swoich pomysłowych prac artystycznych w zakresie tworzenia kalendarzy. Po roku 1920 zaczął rozprzestrzeniać się kalendarz, którego okienka można było otwierać.

KALENDARZ ADWENTOWY NAZISTÓW

W czasach narodowego socjalizmu starano się wyprzeć z życia publicznego tradycje chrześcijańskie. Po wybuchu II wojny światowej kalendarze adwentowe opierały się głównie na kulturze propagandy NSDAP. Zawierały z góry ustalone baśnie oraz kolędy nazistowskie, przepisy kulinarne, a także instrukcje rzemieślnicze jak wykonać drewniane ozdoby na choinkę. Szeroko omawiane w kalendarzu były również stopnie pokrewieństwa rodziny, znaczenia różnych symboli oraz konieczność posiadania szopki pod choinką. W związku ze zmieniającą się sytuacją na froncie w 1942 roku kalendarze adwentowe zarówno grafiką, treścią jak i zawartością dostosowane były do aktualnej sytuacji militarnej. 

KALENDARZ W OKRESIE POWOJENNYM  

Kalendarze weszły do masowej produkcji w roku 1950. Motywami przewodnimi były głównie sceny z romantycznej, śnieżnej panoramy miasta, dokładnie takie jakie widzicie na obrazku po prawej stronie.. W okienku największym zawsze ukryta była szopka. Pierwszy wypełniony czekoladkami kalendarz adwentowy pojawił się na rynku w 1958 roku. Obecnie rodzajów kalendarzy jest tysiące. Możemy kupić gotowe wypełnione czekoladkami, zabawkami, alkoholem, kosmetykami oraz wieloma innymi rzeczami. Będąc w Szwajcarii zauważyłam, że rodziny posiadające dzieci chętniej robią samodzielnie kalendarze. Tworzą je w formie szufladek, kubeczków, paczuszek, chowają drobiazgi do rozwieszonych skarpetek, woreczków, itd. Kreatywność w tym temacie nie zna granic. I wiecie co? Zapytałam dziewczynek (lat 4 i 6), którymi się na co dzień opiekuję jaki kalendarz adwentowy podoba im się najbardziej. Otrzymałam jednoznaczną odpowiedź. Kalendarze kupne są głupie bo wiadomo, że w każdym okienku są czekoladki, a jak mama zrobi adwentową instalację to każdego dnia jest ogromne zaskoczenie i radość :) 

Od kilku lat można również skorzystać z kalendarza w formie audio booka. 24 świąteczne opowiadania zebrane w jedną całość. Codziennie, aż do Wigilii można wysłuchać jednej przypowieści bądź wysłuchać świątecznej pieśni. Ciekawe rozwiązanie. 

SZWAJCARIA: KALENDARZ ONLINE I PRZEZ SMS

W Szwajcarii stworzona została aplikacja SMAS.CH, która oferuje użytkownikom dostęp do kalendarza w formie wiadomości tekstowych na telefonie. Po zarejestrowaniu się na stronie codziennie dostaje się SMSa z adwentową sentencją. Możecie również śledzić kalendarz na Facebooku, gdzie poza sentencjami czekają na Was przyjemne obrazki.  

ŻYWE KALENDARZE ADWENTOWE


(Żywy Adventskalender w Lucernie) 

W Austrii, Niemczech oraz Szwajcarii w czasie Adwentu możecie natknąć się na kalendarze adwentowe stworzone na budynkach. Budynek zostaje odpowiedni przystrojony, a okna ponumerowane oraz specjalnie udekorowane. W Szwajcarii takie żywe kalendarze są organizowane przez zaprzyjaźnionych mieszkańców, rzadziej przez Kościół. Na czym to dokładnie polega? Już tłumaczę! Otóż każdego dnia otwiera się jedno kalendarzowe okienko. W tym czasie gromadzą się w tym miejscu różni ludzi, aby we wspólnym gronie śpiewać kolędy, wysłuchać świątecznych historii oraz skorzystać z gościnności gospodarza danego okna. W ramach takiego spotkania właściciel okienka oferuje przybyszom grzane wino, poncz, herbatę, ciasteczka oraz inne przekąski, wedle uznania. Bardzo miły zwyczaj i okazja do przyjemnego spędzenia czasu, czyż nie? :) 

NAJWIĘKSZY KALENDARZ ADWENTOWY NA ŚWIECIE


857 m², taką powierzchnię zajmuje największy na świecie kalendarz adwentowy w Lipsku :) 

Świąteczny spacer po Bahnhofstrasse i okolicy.

$
0
0

Witajcie! Dziś zabieram Was na słynną Bahnhofstrasse w Zurychu, na którą wybrałam się dziś z samego rana. Wybór padł na poranek, ponieważ chciałam uniknąć tłumów i swobodnie porobić zdjęcia. Poza tym część tych bardziej luksusowych sklepów była jeszcze zamknięta, a to również było mi na rękę. Nie wiem czy już Wam kiedyś o tym wspominałam, ale często ochroniarze tych bardziej luksusowych sklepów przeganiają fotografujących witryny. Dziś miałam pełne pole do popisu, choć bez specjalnej osłony na obiektyw, która pomaga uniknąć odbijania się niepożądanych rzeczy w fotografowanej szybie, było ciężko. Czuję, że jednym z pierwszych zakupów w nowym roku będzie właśnie taki dodatek do aparatu. Wracając jednak do dzisiejszego tematu. Pragnę Wam zapowiedzieć, że w ciągu kilku następnych dni postaram wybrać się do centrum wieczorem, aby móc pokazać Wam magię miliona światełek znajdujących się na Bahnhofstrasse :) 


Tym, którzy nie wiedzą śpieszę z wyjaśnieniem, iż Bahnhofstrasse, która łączy główny dworzec kolejowy z brzegiem Jeziora Zuryskiego ma długość 1,5 km i jest najbardziej elegancką ulicą handlową w Szwajcarii, a do tego jedną z najbardziej prestiżowych na świecie. Znajdziecie tu magazyny haute couture oraz sklepy oferujące bardzo luksusowe towary, takie jak biżuteria, zegarki, futra, galanterię skórzaną, antyki, dzieła sztuki oraz wiele innych. Zainteresowani spacerem? ;) 


Za pierwszym razem spacer po tej okolicy był dla mnie czymś wyjątkowym. Nigdy nie widziałam tylu sklepów znanych mi wyłącznie ze słyszenia marek zebranych w jednym miejscu. Nigdy nie widziałam tak bogatych witryn, eleganckiego personelu oraz otoczki luksusu. Myślę, że o to właśnie chodzi, o otoczkę i zaspokojenie potrzeby bycia wyjątkowo traktowanym jako klient. Wiadomym jest, iż u Diora czy Prady stopy stawiają ludzie na wyższym poziomie materialnym niż przeciętny Kowalski, a właściwie jak na Szwajcarię przystało, przeciętny Steiner (jedno z popularniejszych nazwisk w tym kraju). Powiem Wam szczerze, że nawet przez myśl mi nigdy nie przeszło żeby wejść do któregoś z tych luksusowych sklepów. Czułabym się nieswojo, a nie wiem czy przewieszona przez moje ramię torebka Michaela Korsa byłaby wystarczająco luksusowa, aby ochrona uznała, że stać mnie również na coś co oferują w danym sklepie. Z drugiej jednak strony nie mam chyba potrzeby posiadania tak drogich rzeczy. Podobno nie zawsze marka idzie w parze z jakością, a i za niższą cenę można mieć coś, co posłuży latami, jak choćby moje torebki MK, z których jestem bardzo zadowolona pod każdym względem, a majątku na nie nie wydałam :) 


Mogę jeszcze dodać, że wbrew pozorom nie zobaczycie na tej ulicy samych wyfiokowanych Pań i wysoko zadzierających nosa Panów. Owszem, nigdzie indziej jak w tym miejscu nie zobaczycie tyle elegancji i pieniędzy zainwestowanych w swój wygląd, ale bez przesady! W godzinach szczytu jest tam tak dużo ludzi, że są po prostu tłumem w wielkim mieście. Szczerze mówiąc ja bardziej rozglądam się za luksusowymi autami, które często można tam dojrzeć, aniżeli za tym czy ktoś ma na sobie ubranie opiewające na sumę kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy franków. No dobrze, już Wam nie marudzę, pooglądajcie sobie w spokoju zdjęcia :) 



   

 


  
Korzystając z pięknej pogody zapuściłam się też w kilka bocznych uliczek. Spacerując szeroko uśmiechałam się do siebie i co chwila w myślach powtarzałam, że bardzo lubię to miasto. Uwielbiam te wąskie deptaki, które zachwycają mnogością kolorów, przeróżnych dekoracji  i uśmiechających się ludzi Trzeba też pamiętać o zadzieraniu od czasu do czasu głowy, aby nie przegapić pięknego malowidła na murze budynku czy wyjątkowego szyldu. Bardzo podoba mi się również to, że w większości restauracji w okresie zimowym można skorzystać z zewnętrznych stolików, które wyposażone są w ciepłe koce bądź niedźwiedzie skóry. To miasta ma swój niepowtarzalny klimat! :)







Więcej zdjęć mojego autorstwa znajdziecie TUTAJ.

Oficjalna strona Bahnhofstrasse TUTAJ

Rahmtäfli, szwajcarskie krówki karmelowe?

$
0
0
Kto lubi karmel? Ja uwielbiam, pod każdą postacią! W okresie świątecznym w Szwajcarii pojawia się on na półkach sklepowych bardzo często. Najbardziej chyba popularna forma to karmelowe kostki, z orzechami, rodzynkami, solą, owocami kandyzowanymi oraz wieloma innymi wariacjami. W zależności od tego kto co lubi można zadowolić swoje podniebienie :) 

Nie każdy jednak ma dostęp do takiego asortymentu, dlatego też przychodzę dziś do Was z przepisem na te pyszności. Przepis jest łatwy i dość szybki w wykonaniu. Poniżej znajdziecie listę składników oraz przedstawione krok po kroku czynności jakie należy wykonać. Dla wzmocnienia efektu i pewności, że wyjdzie wszystko jak należy znajdziecie również film instruktażowy. Do dzieła! :) 


SKŁADNIKI (ok. 100 sztuk):

- 500 ml śmietany,
- paczka cukru waniliowego,
- 500 g cukru,
- 40 g masła,
- papier do pieczenia.

PRZYGOTOWANIE:

1. Śmietanę, cukier i cukier waniliowy gotujemy na wolnym ogniu do czasu, aż masa zbrązowieje i zacznie odchodzić od krawędzi garnka.

2. Dodajemy masło i ponownie mieszamy wszystko do uzyskania gładkiej konsystencji. Wylewamy wszystko na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, masa na blasze powinna mieć ok. 0,5 cm. Wygładzamy ją szpatułką, a następnie odstawiamy w chłodne miejsce aby zastygła. Na tym etapie, wedle uznania, możecie posypać karmel solą gruboziarnistą, orzechami, owocami kandyzowanymi, itd. Ja bardzo lubię wersję z solą bądź pistacjami :) 

3. Kroimy w kostki o średnicy 2 cm. Gotowe!

Nie macie wrażenia, że to coś na kształt znanych nam z Polski krówek? Ślinka cieknie! Takie rozpływające się w ustach kosteczki to doskonały pomysł na prezent. Wystarczy je równiutko pokroić bądź udekorować dodatkami, a następnie spakować w ozdobne pudełko czy fikuśny woreczek. Na pewno zachwycie nie jednego miłośnika karmelu :) 



Nielegalna promocja Davos Klosters w Zurychu.

$
0
0

Nie pamiętam żeby w ciągu ostatnich kilku dni padał w Zurychu śnieg. Spacerując w piątek po mieście dotarłam do Sechseläutenplatz i przetarłam oczy ze zdumienia. Pod choinką, na której zawisła nasza spersonalizowana bombka (szczegóły akcji znajdziecie dalej) ujrzałam hałdy śniegu! Pierwsze co zrobiłam to podeszłam i pomacałam w celu upewnienia się, że mnie oczy nie mylą. Śnieg, najprawdziwszy śnieg! Każdy podchodził, macał, dzieci rzucały się śnieżkami, szaleństwo :) 

Postanowiłam bliżej przyjrzeć się sprawie, zapytałam więc wujka Google co wie na temat nagłego pojawienia się śniegu w Zurychu, a ten jak zawsze przyszedł mi z pomocą. Okazało się, że śnieg ten przybył tu w środku nocy na wielkiej lawecie z Davos Klosters! Miejscowość ta jest miejscem turystycznym, które chciało zwrócić uwagę na to, iż panują u nich doskonałe warunki, jak na zimę przystało. Na hałdzie zawieszono wielki transparent z napisem "Życzycie sobie śniegu? Davos Klosters go ma!". Niestety baner został skonfiskowany przez policję, ponieważ organizatorzy akcji nie mieli oficjalnego pozwolenia na zamieszczenie takiej reklamy. Ba! Pomysłodawcy akcji muszą zapłacić grzywnę za nielegalne działania! Pomysł jednak uważam za bardzo ciekawy :) 


Będąc przy tej konkretnej choince, warto wspomnieć o drugiej, bardzo przyjemnej akcji. Jak widzicie znajduje się na niej duża ilość kolorowych bombek o różnych wielkościach i kolorach. Jak się dobrze przyjrzycie, to zobaczycie że na niektórych kulach znajdują się białe napisy. To wcześniej wspomniane spersonalizowane bombki. Każdy kto ma ochotę, może wziąć udział w zabawie i złożyć życzenia na bombce, która zawiśnie na choince w centrum. Wystarczy odwiedzić stronę, wpisać swoje dane oraz życzenia, a następnie wysłać zgłoszenie. Po kilku dniach otrzymacie zdjęcie swojej osobistej bombki i informację, że zawisła już na drzewku :) 

Świąteczny spacer, Bahnhofstrasse po zmroku.

$
0
0
Kilka dni temu zabrałam Was na świąteczny spacer po słynnej Bahnhofstrasse. Tych, którzy nie orientują się w temacie odsyłam do poprzedniego wpisu, o TUTAJ. Dziś natomiast zabieram Was w to miejsce ponownie, ale już po zmroku. Świąteczna iluminacja robi wrażenie :) 





Kilka słów na temat śpiewającej choinki znajdziecie TUTAJ















Vanillekipferl, szwajcarskie półksiężyce.

$
0
0
Nie mogłam nie podzielić się z Wami moim ulubionym przepisem! Vanillekipferl to ciasteczka, których nie może zabraknąć w Szwajcarii w okresie świątecznym. Wszyscy je pieką bądź kupują gotowe. Doskonale nadają się do pochrupania przy rozgrzewającym w zimowe wieczory napoju, podania z lodami, moczenia w gorącej czekoladzie, itd. Wszystko zależy od tego co lubicie i w jakim kierunku poniesie Was fantazja  :)



SKŁADNIKI (50-55 sztuk):

- 200g miękkiego masła,
- 100g cukru,
- pół łyżeczki cukru waniliowego,
- szczypta soli,
- 1 żółtko,
- laska wanilii,
- 100g pokruszonych migdałów,
- 250g mąki.


PRZYGOTOWANIE

1. Ucieramy na gładką masę masło, żółtko, cukier waniliowy i sól, a następnie dodajemy wanilię oraz migdały. Wyrabiamy ciasto tak długo, aż będzie tworzyć gładką masę. Zawijamy w folię i odstawiamy na godzinę do lodówki.

2. Z ciasta robimy rolki o grubości 1 cm. Następnie odcinamy 5 cm odcinki. Układając je na blasze formujemy półksiężyce. 

3. Pieczemy ok. 11 minut w temperaturze 180 ° C.
4. Posypujemy jeszcze gorące ciastka mieszanką cukru i wanilii. 


Uwaga, przerwa!

$
0
0
28.12.2014 - Zürich Seebach

Kochani! Do końca tego roku na blogu nie pojawi się żaden wpis. Po pierwsze wyzwanie grudniowe troszkę dało mi w kość, a po drugie gościmy w Zurychu moich Rodziców, którym chcę w pełni poświęcić swój czas. Jak widzicie na powyższym obrazku troszkę Nas zasypało, ale mam nadzieję, że to nie pokrzyżuje mi planów wycieczkowych i zabiorę zarówno najbliższych jak i Was w kilka pięknych miejsc. Relacje pojawią się już na początku stycznia :)

Tymczasem zapraszam Was na Fanpage na Facebooku, tam na pewno codziennie pojawi się coś ciekawego bądź miłego dla oka. Zostańcie ze mną! :) 

Tradycyjne potrawy w poszczególnych kantonach Szwajcarii.

$
0
0

Dzień dobry! Dziś kolejny wpis pod patronatem akcji "W 80 blogów dookoła świata". Grupa zrzesza autorki blogów językowych oraz kulturowych, które chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami z życia na obczyźnie, nauczają wielu języków, przybliżają kulturę otoczenia w jakim się znajdują oraz przekazują wiele innych ciekawych informacji. Tym razem postanowiłyśmy przyjrzeć się bliżej kuchniom świata i opowiedzieć Wam o nich. Jesteście smakoszami? Koniecznie zobaczcie co mamy do powiedzenia! :) 





Zapewne spodziewaliście się czegoś o serach i czekoladzie. Nie tym razem! Postanowiłam zrobić przegląd tradycyjnych potraw serwowanych w danych kantonach Szwajcarii. Oczywiście wybór był ogromny, starałam się jednak wybrać co ciekawsze, a także te, w których dopatrzyłam się związku z polskimi potrawami. Jeśli również to dostrzeżecie, koniecznie podzielcie się tym ze mną w komentarzach! Pamiętajcie jednak, że przypasowanie charakterystycznego dania do konkretnego kantonu nie oznacza, że gdzie indziej nie możemy go zjeść. Potrawa ta jest charakterystyczna dla regionu i na pewno będziecie mogli jej tam skosztować, ale są szanse, że te same bądź lekko zmodyfikowane dania pojawią się w innej części Szwajcarii. Zapraszam do jedzenia oczami! ;)


AARGAU - RÜEBLISUPPE

Zupa ta to potrawa bardzo prosta w przygotowaniu i nie wyróżniająca się na tle innych. W jej skład wchodzi: marchewka, cebula dymka, sól, pieprz, masło, bulion i śmietana. Można również do smaku dodać czosnku czy natki pietruszki. Gotujemy, miksujemy i gotowe!

Przepis TUTAJ.


APPENZELL - CHÄSFLADE

Drożdżowy placek uformowany w większości wypadków w prostokąt posypujemy zeszkloną cebulą oraz startym serek Appenzeller. Następnie zalewamy masą przyrządzoną z mleka, śmietany, jajka, soli, pieprzu, zmielonej kolendry oraz nasion kopru. Wszystko to odstawiamy do piekarnika i czekamy aż nabierze złotego koloru. Wygląda smakowicie! Przepis TUTAJ.


BASEL - BASLER LECKERLI

Tradycyjne pierniki przygotowane z mąki pszennej, miodu, kandyzowanych owoców oraz orzechów. Jeszcze ciepłe kawałki upieczonego ciasta kroi się i pokrywa glazurą cukrową (można również posypać kandyzowanymi owocami). Historia bazylejskich pierników sięga XV wieku. 

Przepis TUTAJ.



BERN - RIPPLI

Specjał dostępny w całej Szwajcarii, głownie podawany jesienią i zimą, ponieważ jest to danie ciężkie i rozgrzewające. Kawał mięsa w towarzystwie warzyw, kapusty kiszonej i ziemniaków zadowoli nie jedno podniebienie. Przepis znajdziecie TUTAJ. Polecam również rzucić okiem na Rösti. 




FREIBURG - BRICELETS

Sensler Bräzzele składają się z dwóch głównych składników, białej mąki i śmietany. Dodatkowo posypywane odrobiną soli i cukru, choć na pierwszy rzut oka wyglądają na typowo słodki wypiek. Cienkie i delikatne, często porównywane do skrzydeł motyla. W tej chwili dostępne w wielu piekarniach na terenie całego kraju.
Przepis TUTAJ.



GENF - TRUITE AUX AMANDES


Potrawa części z Was na pewno dobrze znana. To zwyczajne pstrągi nadziewane pęczkiem świeżej pietruszki oraz masłem, doprawione solą, pieprzem, cytryną i posypane płatkami migdałów. Przyrządzone w piekarniku nabierają wspaniałego aromatu i chrupkiej skórki. U mnie w domu robiło się to danie nie raz :)

Przepis TUTAJ.


GLARUS - SPINATKNÖPFLI


Lubicie szpinak? Jeśli tak to potrawa ta na pewno przypadnie Wam do gustu! To tradycyjne kluseczki z jajek, mąki i wody, do których dodajemy blanszowany szpinak. Szwajcarzy podaję je z podsmażoną cebulką (jak na obrazku), w towarzystwie mięsa oraz warzyw. Bardzo dobrze smakują również podsmażone ma maśle i posypane serem żółtym.  Przepis TUTAJ.


GRAUBÜNDEN - TÜRGGERIBEL


Mąka kukurydziana zagotowana z mlekiem, wodą, masłem i solą. Charakterystyczna potrawa, szybka w przygotowaniu i bardzo lubiana przez dzieci. Podaje się ją do kawy, jogurtu bądź kompotu. Uważam, że równie dobrze może smakować na słodko, wystarczy dodać cukru i może jakichś owoców? Muszę spróbować! Przepis TUTAJ. Pisałam już jakiś czas temu również o Capuns Maluns oraz Bündner Gerstensuppe




JURA - STRIFLATES AVEC DE LA CREMA A LA VANILLE



Ciekawy kształt, który zainteresuje każdego, a dodatkowo pobudzi zmysły słodkim smakiem. Ciasto przygotowane w głębokim oleju nie tylko z jajek, mleka i mąki, ale również wiśniówki, co nadaje mu niepowtarzalnego smaku. Striflates podawane są najczęściej z sosem waniliowym o delikatnym, budyniowym smaku.

Przepis TUTAJ.


LUZERN - LUZERNER CHÜGELIPASTETE



Najstarsze wzmianki o widocznym na obrazku kopcu sięgają XVIII wieku. Podstawa to ciasto francuskie nadziane gulaszem grzybowym z mięsem i rodzynkami. Mięso używane w tym przepisie to najczęściej wieprzowina i cielęcina.

Przepis TUTAJ.


NEUENBURG - KUTTELN


Jednym spędzają sen z powiek, dla innych są rozkoszą podniebienia. Ja zdecydowanie zaliczam się do tych drugich. Przedstawiam flaki. Nikt inny nie robi tak dobrych flaków jak moja mama, na ostro z marchewką i majerankiem. Jak widać Szwajcarzy również gustują w daniach wydobytych z wnętrzności zwierząt ;)

Przepis TUTAJ.


NIDWALDEN - MAISTORTE MIT APFEL


Jeśli nie masz pomysłu na szybkie i proste w wykonaniu ciasto, koniecznie sprawdź TUTAJ przepis. Ciasto z mąki kukurydzianej, która nadaje mu wspaniałej kruchości, zachwyci każdego. W podstawowym przepisie widnieją jabłka, ale można poeksperymentować. Ja widzę tu dobrze komponujące się śliwki. 



 OBWALDEN - ZIGERCHRAPFE



Kolejne słodkości, tym razem w formie smażonych na głębokim oleju rożków z ciasta francuskiego nadzianych masą ze śmietany, rodzynek, migdałów, cynamonu i cytryny.


Przepis TUTAJ



SCHAFFHAUSEN - ZWIEBELKUCHEN


Cóż mogę powiedzieć na ten temat? Cebulowe ciasto na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Ja uwielbiam takie dania, zwłaszcza połączenie boczku z cebulą, na pewno lada dzień wypróbuję. Skusicie się czy uciekacie od cebuli gdzie pieprz rośnie?

Przepis TUTAJ.


SCHWYZ - POLENTA

To tak na prawdę włoska potrawa narodowa przyrządzana kiedyś z mąki kasztanowej, dziś częściej z mąki kukurydzianej. Można przygotowywać ją i podawać na wiele sposobów: z warzywami, mięsem, sosami, na słono, ostro i słodko, jak dusza zapragnie!

Przepisy TUTAJ


SOLOTHURN - SOLOTHURNER FUNGGI

Połączenie jabłek ziemniakami może wydawać się Wam dziwne, ale to na prawdę dobrze smakuje! Ugotowane ziemniaki i jabłka miksujemy, aby uzyskać konsystencję puree. Następnie dodajemy śmietanę i masło, a do smaku przyprawiamy solą i gałką muszkatołową. Posypujemy grzankami, mniam!

Przepis TUTAJ.


ST. GALLEN - SAMMETSUPPE

Prosta zupa na mleku, jajkach, bulionie, maśle i śmietanie. Doprawiona solą, pieprzem i szczypiorkiem. Nic specjalnego, a jednak Szwajcarzy bardzo ją lubią.

Przepis TUTAJ.


TESSIN - KASTANIENSUPPE


Krem z kasztanów nie brzmi dla mnie smakowicie, a jednak jest ulubieńcem we włoskojęzycznej Szwajcarii. Nie jestem przekonana co do tego, czy kusi mnie połączenie kasztanów z bazylią, olejem truflowym, szalotką i innymi składnikami, które raczej widzę w innych potrawach. Co o tym sądzicie? 

Przepis TUTAJ.


THURGAU - STUPFETE

Wygląda apetycznie, ponieważ wszystko co z cebulą i serem jest dla mnie smakowite. Do dania tego używa się kilku rodzajów sera: Tilsiter, Thurtaler, Amriswiler i Wällechäs. Do tego ziemniaczki pieczone w mundurkach, świeże zioła i gotowe!

Przepis TUTAJ.


URI - HÄFELICHABIS

W Kantonie Uri lubuję się w baraninie. Żeby baranek smakował wybornie należy ugotować go w czerwonym winie w towarzystwie białej kapusty, cebulki i przypraw. Nigdy tego typu mięsa nie robiłam, ale przepis kusi. Znajdziecie go TUTAJ.





WAADT - PAPET VAUDOIS


To tradycyjne danie jest mieszanką pora, cebuli, ziemniaków i białego wina podanych w postaci puree. Najczęściej podaje się je z kiełbasą i kapustą. Na pewno zadowoli brzuszek nie jednego pana!

Przepis TUTAJ



WALLIS - SII


Klasyczne Sii to połączenie żytniego chleba z masłem, śmietaną, czerwonym winem bądź sokiem winogronowym, syropem z bzu oraz bakaliami. Wygląda i brzmi smakowicie. Takiej mieszanki me podniebienie jeszcze nigdy nie smakowało.

Przepis TUTAJ.


ZUG - ZUGER KIRSCHTORTE




Kanton Zug słynie z wyrobów na bazie wiśni, o tym jednak wkrótce opowiem w osobnym wpisie. Dziś przedstawiam Wam owiany sławą tort wiśniowy, który skusi nie jednego łasucha. Jeśli macie ochotę spróbować to zapraszam TUTAJ po przepis.


ZÜRICH - ZEDERNBROT


Jak nazwa wskazuje na obrazku widzicie ciasteczka cedrowe, które podbijają Zurych w okresie świątecznym.  Smakowite półksiężyce mogę przetrwać w nienaruszonym stanie nawet przez 3 tygodnie! Wystarczy przetrzymywać je w zamkniętym pudełku, na przykład ozdobnej metalowej puszcze. Wypróbujcie na Święta! Może skusicie się również na Zürcher Geschnetzeltes

Przepis TUTAJ.



Nasza podróż przez szwajcarskie kantony dobiegła końca. Coś Was zaskoczyło? Może jakieś połączenie składników wydaje się Wam dziwne? Próbowaliście którejś z tych potraw? Przypomina Wam któryś ze smakołyków coś, co już jedliście bądź robicie w domu? Może znacie inne tradycyjne potrawy dla danych rejonów? Koniecznie podzielcie się tym ze mną! :) 


Serdecznie zapraszam Was do zajrzenia na inne blogi!

Chiny: 
Biały Mały Tajfun Baixiaotai - 12 potraw Yunnanu

Francja:
Love For France - Boeuf bourgignon
Uzależnienie od francuszczyzny - Jak wybrać francuskie wino.

Hiszpania:
Hiszpański na luzie - Czosnek w kuchni hiszpańskiej

Holandia:

Niemcy:
Blog o języku niemieckim - Dziwne niemieckie dania.
Willkommen in Polschland - Kuchnia niemiecka a sprawa polska
Niemiecka Sofa - Kuchnia w Niemczech - przepis na Currywurst

Norwegia: 

Rosja: 
Rosyjskie Śnadanie  - bliny, kawior, Łomonosow

Szwajcaria:
Szwajcarskie Blabliblu - Co można zrobić z sera? 

Szwecja:

Wielka Brytania: 

Włochy: 

Wietnam: 
Wietnam.info - Kuchnia wietnamska

Chcesz dołączyć do Naszego grona?
Napisz na adres: blogi.jezykowe1@gmail.com
Viewing all 105 articles
Browse latest View live