Wybrałyśmy się ostatnio z koleżanką na Street Food Festival w Zurychu. Wydarzenie odbywało się w ostatni weekend maja na Dolder Kunsteisbahn, a więc w miejscu, w którym odbywa się dobrze Wam znany zlot Dolder Classics. Jako, że tego dnia w Zurychu można było podróżować komunikacją z darmo stwierdziłyśmy, iż ludzi będzie dużo, a jak sardynki w puszce to my nie lubimy. Namówiłyśmy więc mego partnera aby pojechał z Nami samochodem. Jakież było Nasze zdziwienie kiedy okazało się, że w okolicy nie ma gdzie zaparkować, tyle ludu! Jacek ku nieskrywanej uciesze wrócił do domu korzystać z chwili wolności od ćwierkających mu nad uchem bab, a myśmy rzuciły się w tłum ;)
Ponownie powiem, tłum był ogromny! Przeciskać się trzeba było, uważać żeby ktoś łokciem za mocno nie szturchnął, sosem nie polał, nie rozdeptał, aparatu nie uszkodził, itd. Kolejki do jedzenia przy co niektórych stanowiskach ogromne, a i miejsce do przycupnięcia trudno było znaleźć. Nie będę może wspominać co myślę o ludziach z małymi pieskami, które plątały się pod nogami jak szczury, o mamusiach z wózkami, mamusiach z dziećmi poniżej miesięcy trzech oraz innych, którzy nic z imprezy nie wynieśli bo nie byli w pełni władz umysłowych czy fizycznych, a jednak byli tam zaciągnięci przez swych opiekunów i wyraźnie się męczyli. Tłumowi przygrywała skoczna muzyka lat osiemdzięsiątych, co nadało całemu wydarzeniu bardzo przyjemny i sielankowy charakter :)
Jedzenie z całego świata, dla każdego oś dobrego. Zapach unosił się w powietrzu i wodził za nos chyba każdego uczestnika imprezy. Tu warzywko jakieś, tam burger skwierczący na grillu, azjatyckie aromaty i wiele innych pyszności. My skusiłyśmy się na burgera, ale niestety nie powalił Nas na kolana. Złe jednak nie było, nasyciło. Poszłyśmy trochę na łatwiznę i zakupiłyśmy go w miejscu, w którego zbyt dużej kolejki nie było, a jak widać kolejka wyznaczała jakość. Białe winko oraz lody wynagrodziły Nam średnią jakoś burgera. Jedliście kiedyś lody o smaku czarnego sezamu lub ogórka z olejem z pestek dyni? Paskudztwo! ;) Jeśli chodzi o ceny to bardzo przystępne i na każdą kieszeń.
Było jak widzicie również polskie stanowisko, Pan Kowalski z Berlina. Nastawiłam się na pyszne jedzenie i może jakiś krótki wywiadzik z założycielem interesu, ale niestety. Dotarłyśmy na wydarzenie zaledwie 2 godziny od otwarcia, a Pan Kowalski już zwijał interes. Szkoda!
Oficjalna strona wydarzenia: http://www.streetfoodfest.ch/
Zapraszam do obejrzenia zdjęć: