1. Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii? W jakim regionie mieszkasz?
- Mieszkam w Szwajcarii od października 2013, w Winterthur, małym mieście w kantonie Zurych.
2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?
2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?
- Decyzję o emigracji podjęliśmy wspólnie z moim obecnym partnerem w połowie 2013 roku, kiedy otrzymał propozycję pracy w Szwajcarii. Nie było łatwo. Nigdy wcześniej nie wyjeżdżałam z kraju na dłużej niż kilka dni, nie mówiąc już o wyjeździe na stałe, choć nie ukrywam że od jakiegoś czasu ta możliwość chodziła mi po głowie - mój partner jest Irlandczykiem, i przez chwilę wydawało się że celem przeprowadzki będzie właśnie Zielona Wyspa. Kiedy zaproponował mi wspólny wyjazd do Zurychu, część mnie się bardzo ucieszyła - nowy kraj, nowa przygoda, nowe możliwości, nowe życie z ukochanym człowiekiem - a część przeraziła się ogromnie - nowy kraj, inne obyczaje, język którego nie używałam od lat, brak widoków na zatrudnienie…
3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?

4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło?
- Moje pierwsze wrażenie po przyjeździe do Szwajcarii było takie, że mieli tutaj do diaska mówić po niemiecku, a ja ni dudu nie kumam co do mnie mówi pani w sklepie. Okazało się, iż szwajcarskie dialekty różnią się nie tylko od języka niemieckiego, ale także między sobą w zależności od regionu. Przestawienie się na zrozumienie tego zurychskiego zajęło mi kilka miesięcy i -ostatecznie - poszłam na kurs. Co także rzuciło mi się w oczy to sposób bycia Szwajcarów, z którymi się zetknęłam. Są grzeczni, czasem wręcz uprzedzająco, ale dość chłodni i mało otwarci na obcych. Widać po nich to, o czym wspomniałam wcześniej - tutaj żyje się dostatnio, a więc mniej stresująco i spokojniej, co również ma wpływ na charakter i sposób bycia ludzi. To, co mnie także zaskoczyło, nie jest niczym w sobie zaskakującym, i zauważa to natychmiast każdy kto do Szwajcarii przyjeżdża choćby na weekend - ceny! Przed długi czas robiłam mentalne przeliczanie cen dosłownie wszystkiego, co kończyło się robieniem “wielkich oczu” i mamrotaniem pod nosem w Lidlu “czypińdziesiątzajogurtchybaichpogięło”. Teraz już się przyzwyczaiłam - ceny tutaj są odzwierciedleniem zarobków i niczym dziwnym dla mieszkających tutaj ludzi. Zdziwieniem też jest fakt iż Milka nie jest szwajcarska, i nie wszystkie krowy są tutaj fioletowe - wręcz, że nie są wcale fioletowe, a beżowe. :)
5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?

6. Spełniasz się zawodowo? Miałeś/aś trudności ze znalezieniem pracy?
- Ze znalezieniem pracy w Szwajcarii jest trochę jak z wygraną na loterii - albo ma się szczęście, albo jest się wytrwałym. Ja zaliczam się niestety do tej drugiej kategorii, i póki co (nie licząc ok. 3-miesięcznego stażu na uniwersytecie jako pomoc biurowa) nie udało mi się znaleźć stałego zatrudnienia. Liczy się tutaj wszystko - kwalifikacje (najlepiej szwajcarskie), doświadczenie (najlepiej na szwajcarskim rynku pracy) oraz rekomendacje (najlepiej od szwajcarskiego pracodawcy). Jak widać zatem, tworzy to pewien rodzaj diabelskiego koła - bez rekomendacji nie ma pracy, a bez pracy nie ma rekomendacji. Jeśli ma się wykształcenie i doświadczenie w sektorze IT, medycznym, finansowym lub farmakologicznym, ze znalezieniem pracy w Szwajcarii problemu nie ma. Jeśli natomiast ktoś (jak ja) nie zalicza się do żadnych z powyższych profesji, i jest - dajmy na to - filologiem angielskim, znalezienie pracy w zawodzie graniczy z cudem, a znalezienie pracy w innej branży… Cóż. Trzeba się przekwalifikować, najlepiej studiując na którejś z tutejszych uczelni, bo tytuł magistra choćby UJ albo UAM na niewiele nam się tutaj przyda. Szwajcarzy wierzą w szwajcarskie kwalifikacje - i trudno im się dziwić, skoro żyje i pracuje się tutaj na tak wysokim poziomie.

7. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?
- W nawiązywaniu nowych znajomości pomogły mi dwa kanały - pierwszy to oczywiście kontakt ze współpracownikami mojego partnera, który ma szczęście pracować na międzynarodowym wydziale uniwersytetu, gdzie językiem stosowanym jest angielski, a więc nietrudno o nowe znajomości. Drugim kanałem dzięki któremu udało mi się poznać nowych ludzi są media społecznościowe, a w szczególności Facebook, na którym znalazłam fora gromadzące Polaków w Szwajcarii, oraz tzw. grupy ekspatriacyjne, łączące osoby z całego świata zamieszkujące w Zurychu i okolicach. W nawiązaniu pierwszej znajomości w Szwajcarii, jeszcze na kilka miesięcy przed faktycznym przyjazdem, pomogło mi także englishforum.ch, na którym poznałam polską rodzinę mieszkającą w tym samym mieście do którego się przeprowadzaliśmy. Okazało się że nie dość, iż jesteśmy z tego samego miasta (Poznań), to w sumie chodziliśmy do tego samego liceum. Ta znajomość ułatwiła nam wiele rzeczy, dostarczyła mnóstwa użytecznej wiedzy na temat spraw urzędowych i praktycznych związanych z życiem w Szwajcarii, oraz po dziś dzień jest jedną z najmilszych jakie tutaj nawiązaliśmy. Agnieszka, Jacek - dziękujemy Wam z całego serca. I chociaż byłam pewna, iż nie uda mi się nawiązać tutaj bliższych znajomości, to dzięki forum facebookowym poznałam m. in. fantastyczne blogujące Polki w Szwajcarii, Anię i Agnieszkę, z którymi prócz wspaniałej znajomości łączy mnie także miłość do podróży i kultury.
8. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy? Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia?

- Osobiście nie spotkałam się z przejawami ksenofobii ze strony sąsiadów czy współpracowników. Nikt nie nawymyślał mi od darmozjadów emigrantów. Powiem jednak, iż używanie innego języka w rozmowie przez telefon czy jadąc pociągiem z koleżanką Polką nadal spotyka się ze spojrzeniami ze strony współpasażerów czy przechodniów. Czasem są to spojrzenia zaciekawione, czasem wrogie. Oczywiście, przejawem nieoficjalnej ksenofobii jest fakt, iż zatrudnienie osoby innej narodowości niż szwajcarska wiąże się dla samego pracodawcy z dość sporą ilością dodatkowej papierkowej roboty i biurokracji, łącznie z napisaniem pisma do władz kantonalnych z uzasadnieniem zatrudnienia osoby innej narodowości i udowodnienia, iż na dane stanowisko nie znalazł się żaden Szwajcar. Samo to powoduje, iż obcokrajowcy spoza wspomnianych przeze mnie branż zatrudniani są rzadziej i mniej chętnie. Tak jak pisałam powyżej - Szwajcarzy są grzeczni i uprzejmi, ale stosunek do imigrantów mają chłodny i zdystansowany.
- Czy planuję osiedlić się w Szwajcarii na stałe? Cóż, jest to uzależnione od kilku czynników. Najważniejszym z nich jest znalezienie stałego zatrudnienia. Mój partner jest zatrudniony na stałe, otrzymał także pozwolenie na pracę/pobyt typu B na 5 lat, i z przedłużeniem go nie będzie miał najmniejszego problemu. Ja póki co, bez stałego zatrudnienia, w najlepszym razie mogę liczyć na roczne pozwolenie typu L, w najgorszym - na trzy miesiące. Trzeba wiedzieć iż sam rodzaj posiadanego pozwolenia w dużym stopniu determinuje rodzaj pracy o jaki można się ubiegać - od uzyskania pracy i pozwolenia długoterminowego uzależniam zatem moją decyzję o pozostaniu w Szwajcarii. Gdyby nie ten czynnik, nie ma powodu dla którego miałabym nie chcieć tutaj zostać. Szwajcaria jest piękna, niewielka i centralnie położona, malownicza i oferująca bardzo dobre warunki życia i pracy. Myślę iż trudno byłoby znaleźć lepsze miejsce zamieszkania.
10. Jeśli masz ochotę dodać coś od siebie, a nie było możliwości wplecenia tego w odpowiedzi na powyższe pytania to teraz jest na to miejsce i czas!
- Nigdy nie myślałam iż moje życie zwiąże się ze Szwajcarią, i jeszcze kilka lat temu poważnie myślałam o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych, jako że miałam tam do niedawna rodzinę. Teraz rodzina wróciła do Polski, i okazuje się iż trudno o spokojniejszy, ładniejszy, dostatniejszy i czystszy kraj niż Szwajcaria, kiedy szuka się swojego małego miejsca na ziemi. Myślę iż gdyby nie mój partner, nadal mieszkałabym w Polsce i rozwijała swój własny, całkiem nieźle ówcześnie prosperujący biznes. Szwajcaria to dla mnie póki co terra incognita, którą poznaję codziennie, i zawsze odnajduję tutaj coś, co mnie uszczęśliwia, zachwyca i po ludzku zadziwia.
Kaja Kurczewska, anglistka, tłumaczka jęz. angielskiego, l. 34, pochodzi z Poznania, obecnie mieszkająca w Winterthur, kanton Zurych.