Quantcast
Channel: Szwajcaria moimi oczami..
Viewing all 105 articles
Browse latest View live

Podsumowanie roku 2014.

$
0
0

Witajcie! Dziś zapraszam Was na podsumowanie minionego roku, a więc trochę statystyk. Już na wstępie chciałabym Wam wszystkim i każdemu z osobna bardzo podziękować, ponieważ to własnie Wy jesteście sprawcami tych pozytywnych statystyk i tego, że ja istnieję w Internecie. To dla Was piszę, dla Was robię zdjęcia, dzięki tworzeniu strony sama wiele się uczę, poznaję Wasze historie w wiadomościach prywatnych, często doradzam, pomagam, itd. Tworzycie wspaniałą społeczność skupioną wokół mojego bloga, któremu za chwilę stukną dwa lata istnienia. DZIĘKUJĘ! :* 

PODSUMOWANIE ROKU 2014


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE POSTY:

- Pozwolenia na pobyt w Szwajcarii.
- Podatki w Szwajcarii.
- Praca w Szwajcarii dla informatyka-programisty.
- Podział administracyjny Szwajcarii.
- Wwożenie towarów do Szwajcarii, ograniczenia.

NAJCZĘŚCIEJ ODWIEDZANE ZAKŁADKI:

- Warto wiedzieć
- Praca
- Państwo - informacje ogólne.
- O mnie
- Wycieczki

LICZBA WYŚWIETLEŃ WEDŁUG KRAJU:

Polska - 123 888
Szwajcaria - 57 955
Stany Zjednoczone - 21 046
Niemcy - 11 752
Francja - 9 278

LICZBA KOMENTARZY:626

ŁĄCZNA LICZBA WYŚWIETLEŃ BLOGA:   259 097

ZREALIZOWANE PROJEKTY:

- Klub Polki na Obczyźnie: Historia mojej emigracji.
- Klub Polki na Obczyźnie: Szwajcaria + Polska = Kraj idealny?
- W 80 blogów dookoła świata: Znani pochowani w Szwajcarii.
- W 80 blogów dookoła świata: Blogowanie pod jemiołą.
- Grudniowe wyzwanie.
Wpisy gościnne.

Otrzymałam od Was PONAD 1500 wiadomości e-mail + niezliczoną ilość wiadomości na Facebooku. Na wszystkie starałam się odpisać, jeśli ktoś nie otrzymał odpowiedzi to wybaczcie, gdzieś mi najwyraźniej umknęło. Nie jestem osobą, która odpisuje byle odpisać, czasem rozpisuję się za bardzo, staram się pomóc jeśli mam taką możliwość, wiedzę i czas. W tym roku jednak będę robiła selekcję i udzielała odpowiedzi tylko na wiadomości z konkretnymi zapytaniami, ponieważ rok 2015 to rok szanowania czasu i wykorzystywania go do pracy nad rozwojem osobistym. Nie będę odpowiadać na wiadomości, które wymagają ode mnie wpisania zapytania w wyszukiwarkę, ponieważ możecie zrobić to sami i otrzymacie taki sam wynik jak ja. Internet nie gryzie! Nie będę również odpisywać na wiadomości typu "Ile zarabia się w tym i tym zawodzie?", "Załatwisz mi pracę?", "Kup mi to, wyślij, a ja Ci przeleję kasę jak dojdzie, ok?", itd. Nie jestem wszystkowiedząca, nie znam warunków zatrudnienia w innych zawodach, aniżeli w wykonywanym przeze mnie czy mojego partnera, nie załatwiam pracy, nie robię zakupów. Jak już nie raz pisałam, jestem otwarta na Wasze wiadomości, chętnie na nie odpisuję, doradzam na ile potrafię, ale o pewne rzeczy musicie zadbać samodzielnie i nauczyć się korzystania z możliwości Internetu, a te są ogromne! :) 

AKTYWNOŚĆ NA INNYCH PORTALACH:

- 2 946 obserwatorów

- 130 obserwatorów
- 1 757 900 wyświetleń

INSTAGRAM (istnieje od 14 listopada 2014)
- 109 obserwatorów


PLANY NA ROK 2015

- Regularne publikowanie postów: poniedziałki, środy, piątki.
- Regularne publikowanie postów na Facebook/Google +/Instagram.
- Regularne odpisywanie na wiadomości od Was.
- Przebudowa bloga, stworzenie profesjonalnej strony.
- Uaktualnienie dotychczas opublikowanych wpisów.
- Modyfikacja zakładek, ułatwienie wyszukiwania.
- Organizacja konkursów z wartościowymi nagrodami.
- Pozyskanie sponsorów nagród w konkursach.
- Nawiązanie współpracy z innymi blogerami oraz portalami związanymi z podróżami,
- Kontynuacja współpracy z Klubem Polki na Obczyźnie.
- Comiesięczne uczestnictwo w projektach "W 80 blogów dookoła świata".
- Częstsze publikowanie wpisów gościnnych.
- Częstsze publikowanie postów stworzonych przez Jacka (praca, motoryzacja, podatki).

Plany są, czy zostaną wszystkie zrealizowane tak jak to sobie wyobrażam okaże się pod koniec roku. Jest zapał, są pomysły, póki co jest czas, do dzieła więc! Jeśli chodzi o moje życie prywatne to również co roku stwarzam listy na nowy rok. Są to listy z postanowieniami i planami, których realizacja zależy wyłącznie ode mnie i mojej pracy, a także lista marzeń, które spełnić się mogą przy pomocy dobrego losu czy osób trzecich. Potem siadam, odhaczam to, co zostało osiągnięte oraz analizuję przyczyny niezrealizowania reszty rzeczy. W zeszłym roku większość listy wypełniona jest plusami, ale pojawiło się też kilka minusów, które wynikły, wstyd się przyznać, z mojego lenistwa i słomianego zapału. Mam nadzieję, że ten rok zarówno dla mnie jak i dla Was będzie bardziej owocny niż miniony! :)


Restauracja Zeughauskeller w Zurychu.

$
0
0

Jak zapewne część z Was wie między Świętami a Nowym Rokiem gościliśmy u siebie moich rodziców. Chyba nie muszę Wam opowiadać, że wizyta ta była wyjątkowa i pełna miłości, wszak często się nie widujemy. Odstawmy jednak na bok wszelkie wzruszenia i skupmy się na dzisiejszym temacie. W ostatni dzień roku 2014 postanowiłam zabrać moich bliskich na szwajcarski obiad. Rozglądałam się wcześniej za odpowiednim miejscem, zaczerpnęłam również informacji u osób tu mieszkających, a nuż mają swoje ulubione lokale. Wybór był ogromny, mnie zależało jednak nie na jedzeniu oczami, a więc małych, pięknie podanych porcjach, a na konkretnej strawie. Wybrałam dość znaną Zeughauskeller


Budynek, w którym mieści się Zeughauskeller został wybudowany w roku 1487 i służył jako przechowalnia oraz miejsce naprawy broni wojennej, czyli zbrojownia. Stąd też wystrój lokalu, pełen wszelakiej maści broni. Tworzy to całkiem przyjemny klimat, a i można zaczerpnąć tu nieco wiedzy. Legenda głosi, że w tym właśnie miejscu otrzymał swą kuszę szwajcarski bohater narodowy, Wilhelm Tell. Od 1926 roku zbrojownia mieszcząca się przy Paradeplatz w Zurychu przyciąga wielu gości swą domową atmosferą, ciekawym wystrojem i dobrym, swojskim jedzeniem. 


Zanim wybraliśmy się na obiad dokonałam tydzień wcześniej rezerwacji online. Ach ta kobieca intuicja! Na miejscu okazało się, że Ci, którzy wcześniej nie zamówili stolika odprawiani byli z kwitkiem. Było tak dużo ludzi, że do końca dnia nie było możliwości wciśnięcia gości "z ulicy". Na swoje miejsce czekaliśmy ok. 10 minut. Niestety tutaj muszę przedstawić pierwszy minus lokalu. Czeka się w dość ciasnym wejściu, co powoduje spory dyskomfort w momencie, w którym schodzi się więcej ludzi. Zostaliśmy jednak doprowadzeni przez miłego, młodego kelnera do naszego stolika i zachęceniu do skorzystania z menu. Stolik oznaczony był moim nazwiskiem, liczbą gości oraz godziną. 



Podczas składania zamówienia spotkało nas duże rozczarowanie. Przeglądając menu online ustaliliśmy mniej więcej na co mamy ochotę. Na miejscu okazało się jednak, że zabrakło wyczekiwanej przez mojego tatę golonki. W zamian jednak kelner zaproponował kawał mięsiwa z sałatką ziemniaczaną, które okazały się całkiem dobre. Mięsko miękkie, dobrze doprawione. Sałatkę ziemniaczaną znamy od lat, ponieważ nie raz jadało się ją w Niemczech. Tato stwierdził, że ta szwajcarska jest bardziej delikatna, a co za tym idzie, smaczniejsza. Do tego zamówił kufel piwa, które jest specjalnością Zeughauskeller. Ogólnie z jakości posiłku był bardzo zadowolony :) 


Ja i mama zdecydowałyśmy się na Älplermagronen (przepis TUTAJ). Nigdy nie miałam okazji spróbować tego dania, a kusiło mnie niesamowicie. Podczas zamawiania kelner spytał czy życzymy sobie do tego mus jabłkowy, przytaknęłyśmy oczywiście, nie będąc jednak świadome tego, iż będzie nas to kosztować dodatkowe pieniążki. Wydawało mi się, że mus jabłkowy jest częścią tego dania, a nie opcjonalnym dodatkiem. Jeśli chodzi o samą potrawę to palce lizać! Sos serowy doskonale doprawiony, kremowy, a cebulka wysmażona tak jak lubię. Przekonałam się również do połączenia makaronu z ziemniakami, choć nie jest to coś czym będę raczyć się na co dzień. Jeśli chodzi o mus jabłkowy to obie zjadłyśmy go osobno, w formie deseru, był rewelacyjny. Porcja ogromna, brzuszki zadowolone, danie na plus :) 


Jacek wybrał kotleta nadzianego szynką i serem Gruyere. Czarować Was nie będę, zjadł, ale bez większego zachwytu. Kotlet szału na nim nie zrobił. Dobrze doprawiony, chrupiąca panierka, ale nie jest to coś co powali na kolana. Ot takie dobre, domowe jedzonko dla kogoś, kto nie wymaga podniebiennych fajerwerków. Pamiętajmy jednak, że każdy ma swoje smaki :)


Krótkie podsumowanie. Lokal jeśli chodzi o wystrój bardzo prosty i przyjemny dla oka. Atmosfera przypominająca niemiecką bierhalle. Obsługa bardzo miła, uśmiechnięta, służąca radą, a i obliczem swym na potrzeby zdjęć robionych przez klientów. Czas oczekiwania na jedzenie w naszym przypadku wynosił ok. 20 minut, co uważam za wynik przyzwoity biorąc pod uwagę ilość gości. Jedzonko dobre, świeże, acz nie wywołujące nie wiadomo jakich rozkoszy podniebienia. Mimo tego na pewno wkrótce wybiorę się tam ponownie spróbować innych specjałów szwajcarskiej kuchni, jak choćby Rösti czy kiełbas, których w menu Zeughauskeller jest bardzo duży wybór. 

Pseudo-szwajcarskie tablice rejestracyjne.

$
0
0
Witajcie! Dziś odstępuję klawiaturę mojemu partnerowi, Jackowi. Mam nadzieję, że zarówno podjęty przez niego temat, informacje w nim zawarte oraz styl wypowiedzi przypadną Wam do gustu. Zapraszam do czytania i zachęcam do pozostawienia po sobie komentarza! :) 

Przednia tablica nie powinna posiadać herbów, LU - Lucerna, nieprawidłowy herb kantonu,
brak przerwy między ciągiem cyfr, zła czcionka, brak zaokrąglonych rogów!

Pewnie wielu z Was miało nie raz okazję zobaczyć samochód na pseudo-szwajcarskich tablicach rejestracyjnych. W Szwajcarii nie ma takich aut zbyt wiele, wystarczy jednak wyruszyć w drogę do innych krajów i nagle pojawiają się rodzynki, które noszą tablice jedynie mniej lub bardziej przypominające oryginalne szwajcarskie blachy.

Już jakiś czas temu, kiedy mieszkałem jeszcze w Polsce, miałem okazję zobaczyć, przede wszystkim w Internecie na portalach otomoto.pl i allegro.pl, sporo takich samochodów. Wystarczy w kategorii "samochody osobowe" wpisać „Szwajcaria”. Ukaże nam się dość sporo samochodów przywiezionych z tego kraju. Jako, że wielu sprzedawców podkreśla bardzo chętnie skąd pochodzą auta przez nich sprzedawane, na wielu z nich możemy zobaczyć pseudo-szwajcarskie tablice. Celem tego zabiegu jest, jak przypuszczam, wiarygodność, iż auto pochodzi ze Szwajcarii. Okazuje się jednak, że wygląd tych tablic ma niewiele wspólnego z oryginałami. Inna czcionka, wymiary jak w tablicach krajów Unii Europejskiej, czy choćby godła kantonów niepasujące do oryginalnych. Zerknijcie zresztą na kilka „kwiatków” z krótkiej analizy sprzed paru dni:

Zła czcionka, AG - Aargau, nieprawidłowy herb kantonu, brak przerw między ciągiem cyfr! 

Nieprawidłowa czcionka, brak odstępów pomiędzy ciągiem cyfr!

Nieprawidłowa czcionka, brak odstępów pomiędzy ciągiem cyfr!

Nie raz w gazetach typu "Blick am Abend" można znaleźć zdjęcia samochodów z pseudo-szwajcarskimi tablicami. To co dla kogoś mieszkającego po za Szwajcarią może wyglądać niepodejrzanie i normalnie, u Szwajcara powoduje śmiech i zdziwienie. Kiedyś nawet kolega z pracy zapytał mnie jaki jest cel tego, że ktoś wystawia na sprzedaż samochód z takimi tablicami. Do głowy przychodzi mi w zasadzie tylko jedna rzecz, skuszenie potencjalnego kupującego na samochód z CH. Kiedyś wyczytałem na Allegro, że „Samochód pochodzący ze Szwajcarii to pojazd o najwyższej kulturze technicznej na świecie. Samochody stąd są zadbane i w perfekcyjnym stanie technicznym...” Niech każdy sam oceni rzetelność tych słów, najlepiej biorąc pod uwagę stan oferowanego przez sprzedawcę auta na pierwszej lepszej aukcji. Nie będę się rozpisywał ani wnikał w to czy auta dostępne na sprzedaż w Polsce przywiezione ze Szwajcarii, są rzeczywiście w niezłym stanie czy kwiecisty opis jest wyłącznie chwytem marketingowym.

Nieprawidłowa czcionka, GE - Genewa, nieprawidłowy herb kantonu!

Warto wziąć pod uwagę, że w porównaniu do aut przywiezionych z Niemiec czy Holandii, kupujący auto w Szwajcarii musi dodatkowo opłacić podatek VAT oraz cło. To sprawia, że koszt auta powinien być sporo wyższy, ponieważ Szwajcaria nie jest w UE. Ponadto wiele aut wystawionych w Szwajcarii na sprzedaż, posiada tabliczkę z napisem „Export”, co oznacza, że pojazd musi opuścić Szwajcarię, np. ze względu na nieopłacalną naprawę, o co tu w cale nie tak trudno. Auto więc ma status niepozwalający na użytkowanie go w Szwajcarii, a więc nie przejdzie tutejszego przeglądu. 

Wracając jeszcze do tablic, trzeba zwrócić uwagę, że zarejestrowane w Szwajcarii auto nie może zostać sprzedane za granicę wraz z tablicami. Tablice muszą być zwrócone do Strassenverkehrsamtu albo trafiają na nowy samochód sprzedającego. Blachy przypisywane są tu do człowieka, a nie do pojazdu! Wyjątkiem są osoby, które stać na posiadanie kilku samochodów i osobnych do nich tablic. Każde auto ze Szwajcarii wyjeżdża zatem albo ze specjalnymi tablicami celnymi – takie samie jak zwykłe tablice, jednak posiadają charakterystyczny czerwony pasek z terminem ich ważności, albo opuszcza Szwajcarię na lawecie. Prawdziwe, celne tablice rejestracyjne prezentują się tak:



Wielu z Was pewnie zainteresuje jak rozpoznać prawdziwe tablice od tych podrobionych. Przednia tablica jest malutka, ma wymiary tylko 300x80 mm. Jest zwykle koloru białego i oprócz dwóch liter oznaczających kanton posiada kilka cyfr (od 1 do 6). Pamiętajmy, że jeżeli numer rejestracyjny składa się z sześciu cyfr to są one podzielone jak na poniższym zdjęciu.

Tylna tablica może mieć format podłużny (Langformat), jak choćby polska czy niemiecka, oprócz numeru i kodu kantonu posiada również herb szwajcarski umieszczony zawsze po lewej stronie oraz godło kantonu umieszczone tuż za numerem rejestracyjnym.


Rzadziej można zobaczyć tablice tylne o formacie dwurzędowym (Hochformat), które mieszczą się doskonale np. w klapach amerykańskich aut. Tablice takie mają wymiary 300x160 mm. 


Jeśli macie ochotę zgłębić temat to więcej informacji znajdziecie w wersji niemieckojęzycznej TUTAJ oraz anglojęzycznej TUTAJ

Znalazłem również generator tablic szwajcarskich, który dość dobrze ukazuje wygląd tablic z poszczególnych kantonów, znajdziecie go TUTAJ

Pozdrawiam, Jacek.

EDYCJA POSTU, 13.01.2015.

Na forum Szwajcaria oczami Polaków, którego mam (ja, Ania) przyjemność być administratorem, pojawiło się wiele komentarzy na temat fałszywych tablic rejestracyjnych. Uzyskałam zgodę na publikację wybranych komentarzy. Poniższe teksty są cytatami z zachowaną oryginalną pisownią.

Monika Milczuk: 

W czasie świąt w Polsce mój Mąż trafił na mężyznę w samochodzie z takimi "tablicami". Bodajże były to podróby z kantonu Luzern. Kiedy intensywnie się przyglądał zaparkowanemu samochodowi podszedł do niego właściciel - i jak to w subkulturze drechów - spytał męża czy ma jakiś problem. Ten za to płynnym niemieckim poinformował go, że mieszka w Szwajcarii i widzi, że tablice są podrabiane ( zła czcionka, brak godła). Pan od razu spokorniał i łamanym niemieckim zaczął tłumaczyć, że on samochodami handluje, w Szwajcarii samochód nie dostał blach i on sobie sam zrobił (!), bo w Polsce można (!) i takie podrabiane blachy są ważne miesiąc (!). Mąż wrócił do swojego samochodu i kiedy odjechał zadzwonił na policję, ale nic z tym nie zrobiono. Auto stało w tym samym miejscu jeszcze kilka dni, później zniknęło.

Mariusz Bernaciak:

http://radom.otomoto.pl/osobowe tu w Radomiu jest wylęgarnia takich samochodów. Jakieś trzy lata temu tato mój pojechał tam kupić auto dla brata. Po krótkiej rozmowie z właścicielem komisu dowiedzieliśmy się kilka ciekawostek o Szwajcarii. Żadne z aut na placu nie miało dokumentów tj. książki serwisowej czy abgatestu handlarz wyjaśnił nam że w Szwajcarii sie takich nie prowadzi bo tam każda naprawia auta robiona jest w ASO i serwisy wiedzą co i kiedy wymieniać... a i jeszcze lepsze jeden seat nas trochę zainteresował i zaczęliśmy go oglądać. W schowku znaleźliśmy dowód rejestracyjny, patrzymy a tu (I) italiano... auto miało włoskie papiery.... pytamy gościa co to? A on nas uświadomił że w Szwajcarii są trzy kantony: niemiecki, francuski i włoski i że jak auto jest z włoskiego kantonu to taki ma dowód...

Dariusz Król: 
Apropos lewych blach...zawidziane podczas świąt w PL. Kozienice, niedaleko wyżej wspomnianego Radomia:

Nieprawidłowy format przedniej tablicy, zła czcionka, 
nieprawidłowy herb, brak odstępów pomiędzy ciągiem cyfr.


Post będę edytować, ponieważ czekam na pozwolenia na publikację od innych osób :)

Studencka przygoda Maćka.

$
0
0
WPIS Z SERII "SZWAJCARIA WASZYMI OCZAMI"
Autor: Maciej 

Witajcie! Dziś zapraszam Was na wpis gościnny autorstwa mojego znajomego, Macieja. Przypominam, że nadal możecie wziąć udział w projekcie "Szwajcaria Waszymi oczami", więcej szczegółów na ten temat znajdziecie TUTAJ. Tymczasem życzę przyjemnej lektury! :)


Szwajcaria od zawsze kojarzyła mi się z odległą krainą czekolady, stolicą wszelakich sportów zimowych, pięknych widoków… a także z dialektami języka niemieckiego, których mimo usilnych prób nie mogłem nigdy zrozumieć. J 

Tytułem wstępu…

Jak zaczęła się moja przygoda ze Szwajcarią? To było bardzo spontaniczne… Na co dzień jestem studentem V roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Po paru latach praktyki w kancelarii postanowiłem zmienić trochę moje życie. W jaki sposób? Otóż za namową moich znajomych zainteresowałem się popularnym uniwersyteckim programem „Erasmus” (oficjalnie nazywa się teraz „Erasmus+”). Mój wybór padł akurat na Szwajcarię ponieważ miałem okazję pomieszkiwać w każdym kraju niemieckojęzycznym właśnie z wyjątkiem Szwajcarii i ... Liechtensteinu. Początkowo byłem podekscytowany całą rekrutacją, wybrałem Zurych, Berlin i Wiedeń, jednak byłem całkowicie przekonany, że nie ma innej opcji niż Zurych. Marzenia się spełniły, ponieważ to właśnie mnie mój wydział nominował do wyjazdu do Szwajcarii. Optymizm nie trwał jednak długo… Na fali wydarzeń z lutego 2014 roku, czyli pamiętnego referendum. 9 lutego 2014 roku Szwajcarzy opowiedzieli się w referendum za przywróceniem limitów dotyczących zagranicznych pracowników z krajów UE. Według oficjalnych wyników chciało tego … 50,3 proc. Wyborców, a także większość kantonów. W ten sposób Unia Europejska nie została Szwajcarii dłużna, ponieważ Komisja Europejska zdecydowanie powiedziała – WY wprowadzacie limity na liczbę pracowników z UE, MY wyrzucamy was z programu ERASMUS. Początkowo ani Uniwersytet Warszawski ani Uniwersytet w Zurychu nie wiedziały ja się do tego ustosunkować – wszyscy zadawali pytanie, czy wymiana się w ogóle odbędzie? Los chciał, że się rozpoczęła i trwa w świetnej atmosferze! J Ostatecznie rząd Szwajcarii znalazł kompromis wraz z Komisją Europejską i zostało przyznane nam stypendium od rządu w Bernie. Niestety, nie obyło się również bez negatywnych konsekwencji tej całej sytuacji, otóż moje stypendium zostało znacznie okrojone. Z obiecanych 500€ przyznali mi zaledwie 350€ (rok temu 1 CHF kosztował ok. 3,40-3,50 zł), więc stypendium w takiej kwocie nie starczyło mi nawet na opłatę za mieszkanie. Mimo tych negatywnych niespodzianek stwierdziłem, jadę mimo wszystko! Była to najlepsza decyzja w moim życiu, bo pokochałem całym sercem ten kraj i to wspaniałe miasto. 

Wyjazd

Przed wyjazdem wszystko wydawało się takie proste – szybko się spakuje i po sprawie. Okazało się jednak, iż wyprowadzka to kraju niebędącego częścią Unii Europejskiej nie jest wcale taka łatwa. Tak naprawdę ze wszystkimi trudnościami administracyjnymi poradziłem sobie dzięki blogowi Ani – w dość szczegółowy sposób opisuje tu wszelkie procedury, także dzięki temu udało mi się sprawnie przejechać przez granicę nie narażając się jednocześnie żadnej z Pan i Panów w kurtkach z wielkim napisem „ZOLL”. 

Mieszkanie

Szukając studenckiego mieszkania (tzn. „Wohngemeinschaft” lub po prostu „WG”) polecam udać się na stronę WOKO (Studentische Wohngemeinschaft - WOKO http://www.woko.ch/), mają oni dość dobrą ofertę w pełni umeblowanych pokoi w dość przystępnych cenach jak na Zurych, ponieważ wszelkie media są już wliczone w czynsz. Jest to także świetna okazja do poznania innych młodych ludzi, którzy również przyjechali na studia do Zurychu. 


Wydział prawa posiada swój własny akademik, jednak odbywa się do niego oddzielna rekrutacja. Aby wziąć w niej udział, trzeba dość wcześnie (na semestr zimowy maksymalnie do maja, na semestr letni maksymalnie do listopada) wysłać swoje zgłoszenie. Ja w pierwszym semestrze przez ten cały zamęt związany z wyrzuceniem Szwajcarii z Erasmusa przegapiłem terminy i w pierwszym semestr wynajmowałem pokój od WOKO. Aktualnie mieszkam w akademiku wydziału prawa. 

Uczelnia

Uniwersytet w Zurychu (Universität Zürich, w skrócie UZH) jest dość prężnie działającą, dużą i … bardzo bogatą uczelnią. Posiada trzy 3 kampusy, a także kompleksy sportowe. Ma bardzo dużą i przystępną ofertę edukacyjną, także każdy znajdzie coś dla siebie. Z wielu rzeczy można korzystać kompletnie za darmo między innymi z centrów sportowych (praktycznie wszystkie sporty świata, zdecydowana większość zajęć jest za darmo), ze szkoły języków obcych… a także z bezpłatnych porad psychologa udzielanych w 5 językach. J Można tam też dość tanio zjeść, ponieważ moim zdaniem nigdzie w Zurychu nie zje się tak tanio (5,40CHF) drugiego dania jak w naszej uczelnianej mensie. 

Komunikacja miejska

W Zurychu obowiązuje zniżka na bilety dla osób do 25 roku życia. Mój bilet miesięczny na strefę miasta Zurych kosztuje 61 franków. Oprócz tego na samym początku wymiany zakupiłem tzn. kartę Gleis 7, czyli bilet dzięki któremu mogę podróżować wszystkimi pociągami w Szwajcarii (2. Klasa) w godzinach od 19 do 5 nad ranem. Kupiłem ją w kombinacji z Halbtaxem czyli z kartą na ogólne niżki na przejazdy (Jak już kiedyś pisała Ania – w Szwajcarii każdy może mieć ulgę na bilety, jeżeli wykupi sobie sam kartę ze zniżkami). Bilety te są tańsze zdecydowanie tańsze dla osób do 25 roku życia (Gleis7 można kupić wyłącznie mając max. 25 lat). Dzięki tym biletom podróż do np. Genewy nie jest już dla mnie tak strasznie droga. 

Zakupy

Życie w Szwajcarii potrafi być tanie pod warunkiem, że … zakupy robimy w Niemczech. J Niestety Erasmusi dostają wyłącznie pozwolenie „L” dlatego nie możemy odliczać od zakupów VATu (o odliczaniu VATu pisała wcześniej Ania TUTAJ), jednak mimo wszystko opłaca nam się robić zakupy właśnie za granicą i to w Unii Europejskiej. Na zakupy jeżdżę zawsze do Konstancji, miasta położonego niedaleko Zurychu. Dzięki Gleis7 mogę pojechać tam i wrócić za darmo. Nie pytajcie się co warto kupić w Niemczech – kupujemy tam wszystko ponieważ przewartościowany frank zdecydowanie zawyża ceny w Szwajcarii. 

W Zurychu nie kupuję również ubrań, zawsze wybieram się do małego miasta Metzingen pod Stuttgartem, miejsca, w którym swoją szwalnie ma między innymi firma HUGO BOSS. Można tam znaleźć dość duże miasteczko outletowe, w którym znajduje się dużo marek. Wyjazd kosztuje ok 35€ w dwie strony, jednak koszt biletów zwraca się całkowicie. 

Ubezpieczenie zdrowotne

Studenci zagraniczni mogą zostać zwolnieni z dość drogiego obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego w Szwajcarii. Ja zostałem zwolniony z tego obowiązku na okres 3 lat. Wystarczy złożyć specjalny formularz, który dostępny jest na stornie stronie miasta Zurych. Formularz składamy dopiero w momencie otrzymania listu z miasta z deklaracją wyboru firmy ubezpieczeniowej. Formularza należy szukać pod hasłem „Befreiung von der Krankenversicherungspflicht”. Do zgłoszenia należy dołączyć xero karty EKUZ (trzeba być ubezpieczonym w Polsce np. przez rodziców lub uczelnię), xero legitymacji studenckiej i xero paszportu. Na decyzję czekałem ok. 1 miesiąca. 

Podróże do Polski

Do Polski latam zawsze SWISSem do Warszawy, szczególnie teraz, kiedy ze względu na mocnego franka, ceny biletów poszły znacznie w dół. W sumie jest to teraz aktualnie jedna okazja, aby móc dostać się samolotem z Zurychu do Polski – kiedyś z Zurychu latał również Eurolot, jednak kończy on niebawem swoją działalność. 

Reasumując, Szwajcaria potrafi bardzo uzależniać. Jest to idealne miejsce do rozpoczęcia swoich studiów.

Maciej

UZH - Zoologisches Museum der Universität Zürich.

$
0
0

Jakiś czas temu wybrałam się ze swymi małymi podopiecznymi do Muzeum Zoologicznego w Zurychu. Nic tak nie cieszy małych dziewczynek jak otoczenie zwierzątek, jak się okazało nawet tych wypchanych ;) Nie spodziewałam się po tym miejscu niczego specjalnego poza gablotami pełnymi martwej zwierzyny, a jednak Muzeum zrobiło na mnie duże wrażenie i powróciłam do niego już kilkukrotnie. Ogromna, przyjazna powierzchnia przyciąga wielu odwiedzających, w większości rodziców, dziadków i opiekunów z małymi łobuzami. Jestem zwolennikiem nauki poprzez zabawę oraz praktykę i to jest właśnie miejsce, w którym taką formę można w pełni realizować :)


Muzeum szczyci się nie tylko stałymi ekspozycjami, organizuje również wystawy czasowe, warsztaty dla szkół, imprezy urodzinowe dla najmłodszych, wycieczki z przewodnikiem oraz zajęcia w terenie. Ja dziś zabieram Was na krótką wycieczkę pod dachem, ale kto wie może kiedyś zabiorę moje podopieczne na warsztaty w terenie i będę mogła zdać Wam relacje jak to wygląda :) 


Nie, to nie zwykła gablota z ptactwem. Widzicie tablicę i słuchawkę po lewej stronie? Na tablicy znajdują się nazwy skrzydlatych i guziki. Po naciśnięciu zapala się zielone światełko przy konkretnym okazie, a w słuchawce można posłuchać jego wspaniałego śpiewu :)  



Tutaj natomiast można obejrzeć wszelkiego rodzaju owady pod mikroskopem. Stoły (4 z różną zawartością) są niskie, dzięki czemu większość dzieci ma do nich swobodny dostęp. Jeśli jednak szkrab jest zbyt mały to może wygodnie zasiąść na ruchomym taborecie i cieszyć oczy tym co zobaczy. Sama chętnie przyjrzałam się większości okazów choć niektóre raczej sympatii nie wzbudzały ;) 


Kolejne stanowiska dla małych odkrywców. Gabloty z okazami, mikroskopy, próbki, wszystko przejrzyste, kolorowe i intuicyjne. Miejsce nie tylko dla dzieci starszych, ale również dla maluchów, które zainteresują się kształtami, fakturami, dźwiękami i migającymi światłami. 


W razie gdyby dzieciaki przepełnione wiedzą i zmęczone wrażeniami zrobiły się marudne, można skorzystać ze specjalnie przygotowanego miejsca odpoczynku. Znajduje się tu ogromny wybór książek, kącik do malowania, a za drobną opłatą można kupić dziecku maskę zwierzątka, którą pokoloruje i zamieni się w ulubione (z dostępnych) stworzenie :) Możecie też skorzystać z kina, w którym o określonych porach prezentowane są różnego rodzaju materiały przyrodnicze. Pamiętajcie jednak, aby zwrócić uwagę na ograniczenia wiekowe, ponieważ część materiałów jest drastyczna (np. walki zwierząt i ich skutki). 


Oczywiście nie zabrakło również pamiątek. Pocztówki, koszulki, maskotki, książki, kubki, gry oraz wiele innych, przeznaczonych głównie dla dzieci, pamiątek dostaniecie w dość przystępnych cenach.

Muzeum wychodzi ze swoją ofertą do szerokich grup takich jak np. szkoły, którym dostarcza wiedzy i pomaga kształtować ciekawe opinie. Podnosi świadomość społeczeństwa, uwrażliwia na piękno i różnorodność natury. Uświadamia i umożliwia zrozumienie pracy Uniwersytetów, ich badań i sposobu pracy. Warto odwiedzić to miejsce niezależnie od wieku! :)

Jeszcze kilka fotek:








Więcej zdjęć mojego autorstwa znajdziecie TUTAJ.

Wejście: gratis!

Oficjalna strona Muzeum TUTAJ.

W tym samym miejscu znajduje się również Muzeum Paleontologiczne, ale jemu poświęcę osobny wpis. Również ciekawe miejsce, tym razem skierowanej bardziej ku dorosłym ;)

Giardina 2015, Zürich. (Targi Ogrodnicze).

$
0
0

Coraz więcej ludzi pragnie funkcjonować w przyjemnej, wygodnej i cieszącej oko przestrzeni. Dbają nie tylko o wystrój wnętrz, ale również o to, co je otacza, bądź co do nich przynależy, np. ogrody, balkony czy tarasy. Ważne jest zagospodarowanie według własnych upodobań, a często też tak, aby sąsiadowi oko zbielało ;) Możliwości są tu nieograniczone, od przeróżnych roślin poprzez podłogi, meble, systemy oświetlenia czy sadzawki. Giardina to wiodące w Europie targi, które w najdrobniejszych szczegółach prezentują narzędzia potrzebne do stworzenia indywidualnego miejsca wypoczynku, który będzie trendem dzisiejszych czasów. 



Na 30.000 m2 wystawcy prezentowali nowe produkty, kreatywne rozwiązania i przyszłe style. Znajdowały się tu spektakularne (w skali 1:1) przykłady zagospodarowania ogrodów, skomplikowane instalacje wodne oraz świetlne, odwiedzający na pewno znajdą tu mnóstwo inspiracji i pomysłów. Oczywiście można było również od razu dokonać zakupu produktów, usług czy roślin, które przypadną nam do gustu. Asortyment jest bardzo bogaty i kusi, oj kusi! :)


Targi zachwyciły mnie przede wszystkim tym w jaki sposób wystawcy prezentowali swoje produkty i pomysły. Piękne sadzawki obsadzone ciekawą roślinnością, drobne elementy dekoracyjne, morza kolorowych kwiatów, efekty specjalne w postaci porannej mgły, fikuśne fontanny, wanny, jacuzzi, meble ogrodowe, itp. Nie sposób przejść obojętnie obok większości stoisk, z każdej strony krzyczały kolory, kształty, dźwięki i proste, ale efektowne rozwiązania. 


Jako, że Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami nie zabrakło również elementów dekoracyjnych związanych z tą okazją. Piękne dekoracje stołów przyciągały jak lep na muchy podekscytowane panie, w czasie kiedy ich panowie bujali się na ogrodowych huśtawkach bądź cmokali z podziwem rozgryzając nowoczesne technologie w ogrodnictwie. Gdyby z tych wrażeń komuś głód doskwierał to słynna Restauracja Hiltl (szczegóły TUTAJ) serwowała podczas targów to co ma najlepsze w formie sporej Restauracji bądź małego bufeciku, w którym oczywiście skusiłam się na wegańską kanapkę i sok ananasowy :) 


Więcej zdjęć mojego autorstwa TUTAJ.

Oficjalna strona targów: http://www.giardina.ch/

Polish Shop, polskie smaki w Szwajcarii.

$
0
0
Ostatnio na wszelakich forach Polaków w Szwajcarii przewija się nazwa Polish Shop. Ludzie wyrażają pozytywne opinie, cieszą się z dostępności polskich produktów na szwajcarskim rynku. Nie jestem osobą, która bez takich produktów nie potrafi się obyć i w desperacji szuka polskości na tutejszych półkach sklepowych. Oczywiście jeśli jadę do rodzinnego Wrocławia to kupuję rzeczy, które lubię, ale jeśli nie mam ich w domu to zadowalam się tym, co tutejszy rynek mi oferuje i jestem równie zadowolona. Postanowiłam jednak sprawdzić to, jak funkcjonuje Polish Shop, jak wykonuje usługę oraz jakie produkty oferuje. Chcę się tym z Wami podzielić, ponieważ wiem, że mimo pozytywnych opinii o sklepie część ludzi ma wątpliwości czy na pewno warto złożyć zamówienie i czy przebiegnie zgodnie z oczekiwaniami. Zapraszam na opis moich doświadczeń :) 

Zacznijmy może od strony internetowej sklepu, którą znajdziecie pod tym adresem: http://www.polish-shop.ch/pl/ Strona dostępna jest w czterech językach, na pierwszy rzut oka duży plus i możliwość poszerzenia działalności firmy. Niestety po próbie zmiany języka okazuje się, że dostępne są tylko dwa języki: polski i angielski, natomiast francuski i niemiecki póki co nie działają. Układ strony bardzo przejrzysty, intuicyjny, przyjazny dla użytkownika. Założenie konta użytkowania również nie przysporzy nikomu problemów, a i dużo czasu nie zajmie. Kiedy posiadamy swoje konto i dokonamy zakupu dostajemy na e-mail wszelkie informacje związane z naszym zamówieniem. Za każdym razem kiedy jego status jest aktualizowany (zatwierdzenie płatności, wysyłka, itd.) również zostajemy o tym niezwłocznie poinformowani.

Płatności za zakupy możemy dokonać kartą PostFinance, systemem PostFinance e-Payment bądź standardowym przelewem. W związku z tym, iż posiadam konto w innym banku byłam troszkę rozczarowana, że nie ma opcji płatności innymi kartami, ale nie jest to dużym utrudnieniem. Zrobienie przelewu to kwestia chwili. Możliwe, że sklep za jakiś czas wprowadzi inne formy płatności, byłoby to wskazane. Pamiętajcie jednak, że jeśli nie zapłacicie za zamówienie w ciągu trzech dni zostanie ono anulowane. 

Opcje dostawy są różne. Po pierwsze odbiór osobisty w miejscowości Gland, tu nie ponosimy żadnych dodatkowych kosztów poza oczywiście dojazdem. Druga możliwość, którą ja wybrałam, to wysyłka pocztą. Cena wysyłki zależy od rodzaju oraz masy paczki, szczegóły znajdziecie TUTAJ. Ostatnia możliwość to dostawa do domu w cenie 20 CHF bez ograniczeń wagowych. Tutaj sklep podaje konkretne daty w jakich towary są rozwożone po terenie Szwajcarii. Przy wyborze tej opcji mamy możliwość zamówienia produktów świeżych  oraz takich, które mogą ulec zniszczeniu podczas wysyłki pocztą (np. sery białe, wędliny. alkohole, itd.). Produkty te znajdziecie w zakładce "Tylko z dostawą do domu". Wybór zależy od zapotrzebowania, finansów i Waszego czasu.

Promocje? Oczywiście! :) 

- Od momentu nowej dostawy produktów przez dwa tygodnie ceny są standardowe.
- Po dwóch tygodniach ceny obniżane są o 10%.
- Po kolejnych dwóch tygodniach ceny obniżane są o kolejne 10%, itd.

- Dostaniecie również 10% zniżki, jeśli polubicie fanpage sklepu na Facebooku. 

Polish Shop prowadzi również forum, na którym można zgłaszać wszelkie problemy związane ze stroną techniczną serwisu, skontaktować się z obsługą klienta oraz podpowiedzieć sprzedawcy jakich polskich produktów w sklepie Wam brakuje i co powinno znaleźć się w ofercie. Miałam przyjemność kontaktować się z firmą i muszę powiedzieć, że obsługa jest bardzo miła i rzeczowa. 

Przejdźmy do mojego zamówienia:


Paczka czytelnie zaadresowana i odpowiednio zabezpieczona, dotarła w ciągu 2 dni.


Na wierzchu, jak widać, znalazła się folia bąbelkowa. W środku owinięte nią były tylko produkty w szklanych opakowaniach, inne rzeczy były tak umiejętnie poukładane, że nie przemieszczały się i nie było możliwości uszkodzenia jeden o drugi. Wbrew pozorom zapakować umiejętnie paczkę nie jest tak łatwo, a tu widać, że ktoś robił to z głową ;) 


Tak, kocham herbaty (przede wszystkim sypane) i moje szafki pękają w szwach! ;) 


Tak wyglądało moje zamówienie. Starałam się wybrać produkty z różnych kategorii, aby sprawdzić ich jakość, dostępność oraz, przede wszystkim, daty przydatności do spożycia czy użytku. Nie są one podawane na stronie, ponieważ jak sądzę wymagałoby to dużego nakładu czasowego, a to mogłoby spowodować wzrost cen produktów. Wszystkie świeże, z długim terminem ważności, przechowywane w dobrych warunkach, ponieważ opakowania czyściutkie, niepogniecione, nieuszkodzone. Tak jak na początku pisałam, obyć się bez polskich produktów jestem w stanie, ale jak paczka do mnie dotarła to zrobiło mi się ciepło na sercu, poczułam zapach rodzinnego domu i stwierdziłam, że dokonanie zakupów w Polish Shop było bardzo dobrą decyzją. Sądzę, że co jakiś czas złożę tam zamówienie aby jeszcze osobiście przetestować opcję odbioru własnego oraz dostawę do domu :)

Adres strony: http://www.polish-shop.ch/pl/
Fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/polishshopch
Twitter: https://twitter.com/PolishShopCh

Dolder Classics Zurich, 10.05.2015.

$
0
0
Dziś odbył się w Zurychu kolejny zlot pod szyldem Dolder Classics. Pogoda dopisała, więc bez chwili zastanowienia wsiedliśmy w auto i wybraliśmy się podziwiać perełki. Zachęcam Was do obejrzenia zdjęć zarówno zrobionych dzisiaj jak i w latach poprzednich. Potrzebne linki znajdziecie na końcu tego wpisu. Pozdrawiam ciepło! :) 



















Więcej zdjęć z dnia dzisiejszego TUTAJ.

Zdjęcia z poprzednich lat TUTAJ.


Street Food Festival Zurich 2015.

$
0
0

Wybrałyśmy się ostatnio z koleżanką na Street Food Festival w Zurychu. Wydarzenie odbywało się w ostatni weekend maja na Dolder Kunsteisbahn, a więc w miejscu, w którym odbywa się dobrze Wam znany zlot Dolder Classics. Jako, że tego dnia w Zurychu można było podróżować komunikacją z darmo stwierdziłyśmy, iż ludzi będzie dużo, a jak sardynki w puszce to my nie lubimy. Namówiłyśmy więc mego partnera aby pojechał z Nami samochodem. Jakież było Nasze zdziwienie kiedy okazało się, że w okolicy nie ma gdzie zaparkować, tyle ludu! Jacek ku nieskrywanej uciesze wrócił do domu korzystać z chwili wolności od ćwierkających mu nad uchem bab, a myśmy rzuciły się w tłum ;)


Ponownie powiem, tłum był ogromny! Przeciskać się trzeba było, uważać żeby ktoś łokciem za mocno nie szturchnął, sosem nie polał, nie rozdeptał, aparatu nie uszkodził, itd. Kolejki do jedzenia przy co niektórych stanowiskach ogromne, a i miejsce do przycupnięcia trudno było znaleźć. Nie będę może wspominać co myślę o ludziach z małymi pieskami, które plątały się pod nogami jak szczury, o mamusiach z wózkami, mamusiach z dziećmi poniżej miesięcy trzech oraz innych, którzy nic z imprezy nie wynieśli bo nie byli w pełni władz umysłowych czy fizycznych, a jednak byli tam zaciągnięci przez swych opiekunów i wyraźnie się męczyli. Tłumowi przygrywała skoczna muzyka lat osiemdzięsiątych, co nadało całemu wydarzeniu bardzo przyjemny i sielankowy charakter :)


Jedzenie z całego świata, dla każdego oś dobrego. Zapach unosił się w powietrzu i wodził za nos chyba każdego uczestnika imprezy. Tu warzywko jakieś, tam burger skwierczący na grillu, azjatyckie aromaty i wiele innych pyszności. My skusiłyśmy się na burgera, ale niestety nie powalił Nas na kolana.  Złe jednak nie było, nasyciło. Poszłyśmy trochę na łatwiznę i zakupiłyśmy go w miejscu, w którego zbyt dużej kolejki nie było, a jak widać kolejka wyznaczała jakość. Białe winko oraz lody wynagrodziły Nam średnią jakoś burgera. Jedliście kiedyś lody o smaku czarnego sezamu lub ogórka z olejem z pestek dyni? Paskudztwo! ;) Jeśli chodzi o ceny to bardzo przystępne i na każdą kieszeń.


Było jak widzicie również polskie stanowisko, Pan Kowalski z Berlina. Nastawiłam się na pyszne jedzenie i może jakiś krótki wywiadzik z założycielem interesu, ale niestety. Dotarłyśmy na wydarzenie zaledwie 2 godziny od otwarcia, a Pan Kowalski już zwijał interes. Szkoda!

Oficjalna strona wydarzenia: http://www.streetfoodfest.ch/

Zapraszam do obejrzenia zdjęć:
























 








 



















Uhrenmuseum Beyer, Zürich.

$
0
0

Hey! Zabieram Was dziś w niesamowite miejsce, które urzekło mnie od pierwszych chwil po przekroczeniu progu. Zwiedzimy Uhrenmuseum Beyer, a więc Muzeum Zegarów w Zurychu. Wielokrotnie mijałam siedzibę Muzeum, ponieważ mieści się na słynnej Bahnhofstrasse (TUTAJ więcej na temat ulicy), ale nigdy nie było wyraźnych chęci czy okazji, aby tam wejść. Tym razem zaprowadziła mnie tam chęć pokazania Wam czegoś nowego, dla niektórych może niezwykle ciekawego :) 


Uhrenmuseum Beyer uważane jest za jedno z największych atrakcji Zurychu. Założone zostało przez Theodora Beyera w 1971 roku, w którym to postanowił swoją prywatną kolekcję udostępnić szerszemu, międzynarodowego gronu. Dziś światowej sławy rodzinnymi zbiorami opiekuje się syn Theodora, Rene. Jak wspominałam Muzeum znajduje się na słynnej ulicy handlowej w sklepie Beyer Chronometrie. Znajdująca się tam kolekcja liczy około 300 eksponatów i jest jedną z najważniejszych na świecie stałych ekspozycji. Odnajdziemy tam historię pomiaru czasu od 1400 p.n.e. aż po dzień dzisiejszy. Wystawa obejmuje rzadkie i cenne eksponaty takie jak kije rzucające cień, zegary, zegarki, zegary na ropę, klepsydry, zegary wodne, stojące, wiszące, stołowe, kieszonkowe oraz sprzęty nawigacyjne. To miejsce przeniesie każdego w fascynujący i cudowny świat zegarów oraz sztuki ich produkcji :)  


Po wejściu do miejsca wystawy należy zostawić swoje okrycia wierzchnie oraz torebki/plecaki w zamykanych na klucz szafkach (5CHF, zwrotne). Następnie zostaniemy przywitani przez przemiły personel, podczas mojej wizyty był to Pan od którego kipiała miłość do tego miejsca. Uprzejmie zapytał w jakim języku się komunikujemy (ja i koleżanka), a następnie wręczył Nam tablet, dzięki któremu mogłyśmy przeczytać dokładny opis każdego oglądanego eksponatu oraz obejrzeć krótki film. Bardzo przydatne dla pasjonatów, którzy chcą chłonąć wiedzę na temat każdej najdrobniejszej rzeczy jaką zobaczą. Do tego uprzejmy Pan widząc zainteresowanie zwiedzających podchodził i z zapałem opowiadał historię oraz mechanizm działania danego egzemplarza. Pan władał biegle językiem angielskim oraz niemieckim, nie wiem jak ze znajomością innych, ale po polsku na pewno nie mówił ;) 


Miejsce naprawdę godne uwagi. Bardzo dobrze zorganizowane, dokładne opisy, wszystko wyraźnie wyeksponowane, przyjemna muzyka oraz tykanie zegarów w tle. Tutaj czas się zatrzymuje, raduje uszy, oczy oraz duszę :) 






Koniecznie obejrzyjcie TUTAJ więcej zdjęć mojego autorstwa. 

Adres
Bahnhofstrasse 31
Zürich

Godziny otwarcia:
Poniedziałek - Piątek: 14:00 - 18:00

Wstęp
8 CHF, dzieci do lat 12 za darmo, działa ZürichCARD

Oficjalna strona TUTAJ.

Polacy w Szwajcarii - wywiady z emigrantami.

$
0
0

UWAGA! UWAGA! 

W lipcu rusza na blogu nowy cykl: Polacy w Szwajcarii - wywiady z emigrantami.

Stworzyłam listę pytań, rozesłałam zarówno do znajomych jak i zupełnie obcych mi osób. Zebrałam sporo bardzo ciekawego materiału! Każdy człowiek jest inny, a więc i każda historia emigracji jest wyjątkowa. Są wzruszenia, śmieszne sytuacje, ciężkie chwile i dobre zakończenia. Co 2-3 dni pojawiać się będą wpisy, jeden post to jedna historia.

Mam nadzieję, że cykl przypadnie Wam do gustu. Liczę również na Wasz czynny udział! Komentujcie, opowiadajcie swoje historie, mówcie dlaczego nie chcecie emigrować, opowiedzcie mi co Wam w duszy gra oraz co leży na wątrobie. Do zobaczenia w lipcu! :)



Na koniec małe chwalipięctwo! ;) 


Pojawiłam się dziś na głównej stronie TVN24! O tak, jakże mi miło! Za pośrednictwem Kontakt24 opowiedziałam historię mojej emigracji. Okazała się na tyle ciekawa, że stworzono z niej artykuł i umieszczono na portalu. Zachęcam do przeczytania i komentowania TUTAJ :)

Wywiady z emigrantami: Kaja Kurczewska

$
0
0

1. Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii? W jakim regionie mieszkasz?


-   Mieszkam w Szwajcarii od października 2013, w Winterthur, małym mieście w kantonie Zurych.

2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?


-   Decyzję o emigracji podjęliśmy wspólnie z moim obecnym partnerem w połowie 2013 roku, kiedy otrzymał propozycję pracy w Szwajcarii. Nie było łatwo. Nigdy wcześniej nie wyjeżdżałam z kraju na dłużej niż kilka dni, nie mówiąc już o wyjeździe na stałe, choć nie ukrywam że od jakiegoś czasu ta możliwość chodziła mi po głowie - mój partner jest Irlandczykiem, i przez chwilę wydawało się że celem przeprowadzki będzie właśnie Zielona Wyspa. Kiedy zaproponował mi wspólny wyjazd do Zurychu, część mnie się bardzo ucieszyła - nowy kraj, nowa przygoda, nowe możliwości, nowe życie z ukochanym człowiekiem - a część przeraziła się ogromnie - nowy kraj, inne obyczaje, język którego nie używałam od lat, brak widoków na zatrudnienie… 

3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?


-   Moja mama wspierała moją decyzję już od momentu, gdy przez chwilę celem wyjazdu miała być Irlandia - pewnie z powodu bezpośrednich połączeń lotniczych z Poznania do Dublina. Kiedy okazało się że wyjeżdżamy do Szwajcarii, i że wyjazd zbliża się dużymi krokami, zaczęły się wątpliwości - jak to będzie, czy sobie poradzisz, będziemy się martwić, a co jak się nie uda? Koniec końców jednak, po łzawym (głównie z mojej strony) pożegnaniu, zapakowaliśmy nasz cały dobytek w 4 walizki i autobusem odjechaliśmy w stronę zachodzącego nad Alpami słońca. Czy tęsknię? Za moją rodzinką i przyjaciółmi - jak najbardziej. Brakuje mi wpadania do mamy “na słodkie” czy do babci na obiad i ploteczki; brakuje mi trójki moich kociaków które mieszkają teraz z moją mamą i siostrą; brakuje mi mojej ukochanej siostry, z którą relacja tylko się wzmocniła przez mój wyjazd; brakuje mi moich wspaniałych przyjaciół i tego, że omijają mnie ważne wydarzenia z ich życia. Nie brakuje mi Polski jako takiej - w Szwajcarii żyje się godniej, lepiej, spokojniej i - nie bójmy się tego powiedzieć - dostatniej.

4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło? 


-   Moje pierwsze wrażenie po przyjeździe do Szwajcarii było takie, że mieli tutaj do diaska mówić po niemiecku, a ja ni dudu nie kumam co do mnie mówi pani w sklepie. Okazało się, iż szwajcarskie dialekty różnią się nie tylko od języka niemieckiego, ale także między sobą w zależności od regionu. Przestawienie się na zrozumienie tego zurychskiego zajęło mi kilka miesięcy i -ostatecznie - poszłam na kurs. Co także rzuciło mi się w oczy to sposób bycia Szwajcarów, z którymi się zetknęłam. Są grzeczni, czasem wręcz uprzedzająco, ale dość chłodni i mało otwarci na obcych. Widać po nich to, o czym wspomniałam wcześniej - tutaj żyje się dostatnio, a więc mniej stresująco i spokojniej, co również ma wpływ na charakter i sposób bycia ludzi. To, co mnie także zaskoczyło, nie jest niczym w sobie zaskakującym, i zauważa to natychmiast każdy kto do Szwajcarii przyjeżdża choćby na weekend - ceny! Przed długi czas robiłam mentalne przeliczanie cen dosłownie wszystkiego, co kończyło się robieniem “wielkich oczu” i mamrotaniem pod nosem w Lidlu “czypińdziesiątzajogurtchybaichpogięło”. Teraz już się przyzwyczaiłam - ceny tutaj są odzwierciedleniem zarobków i niczym dziwnym dla mieszkających tutaj ludzi. Zdziwieniem też jest fakt iż Milka nie jest szwajcarska, i nie wszystkie krowy są tutaj fioletowe - wręcz, że nie są wcale fioletowe, a beżowe. :) 

5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?


-   O barierze językowej wspomniałam już powyżej - Szwajcaria jest krajem wielu narodowości, i wielu języków. Trzeba się liczyć z tym, iż sam angielski tutaj wystarczy tylko jeśli odwiedzamy Szwajcarię turystycznie. Jeśli chce się tutaj mieszkać, a co ważniejsze - pracować, trzeba w stopniu co najmniej komunikatywnym opanować język urzędowy kantonu, w którym mieszkamy. W moim przypadku jest to język niemiecki, który znałam przyjechawszy tutaj półtora roku temu. Pamiętać należy także iż każdy z niemieckojęzycznych kantonów posługuje się własnym dialektem, który - jak już wcześniej mówiłam - stanowił dla mnie prawdziwą barierę. Szwajcarzy znają tzw. Hochdeutsch, czyli literacki język niemiecki, gdyż uczą się go w szkole jak każdego innego języka obcego; posługują się nim mniej lub bardziej chętnie, i mniej lub bardziej umiejętnie. Trzeba być przygotowanym (a ja nie byłam) na to, iż na pytania zadawane po niemiecku odpowiedź zostanie nam udzielona w dialekcie. Szwajcarzy nie przepadają za językiem niemieckim, i używają go wyłącznie z konieczności - co także tworzy swego rodzaju barierę językową między “tubylcami” a “cudzoziemcami”, która jest wbrew pozorom dość trudna, by nie powiedzieć niemożliwa, do przejścia. 

6. Spełniasz się zawodowo? Miałeś/aś trudności ze znalezieniem pracy?


-   Ze znalezieniem pracy w Szwajcarii jest trochę jak z wygraną na loterii - albo ma się szczęście, albo jest się wytrwałym. Ja zaliczam się niestety do tej drugiej kategorii, i póki co (nie licząc ok. 3-miesięcznego stażu na uniwersytecie jako pomoc biurowa) nie udało mi się znaleźć stałego zatrudnienia. Liczy się tutaj wszystko - kwalifikacje (najlepiej szwajcarskie), doświadczenie (najlepiej na szwajcarskim rynku pracy) oraz rekomendacje (najlepiej od szwajcarskiego pracodawcy). Jak widać zatem, tworzy to pewien rodzaj diabelskiego koła - bez rekomendacji nie ma pracy, a bez pracy nie ma rekomendacji. Jeśli ma się wykształcenie i doświadczenie w sektorze IT, medycznym, finansowym lub farmakologicznym, ze znalezieniem pracy w Szwajcarii problemu nie ma. Jeśli natomiast ktoś (jak ja) nie zalicza się do żadnych z powyższych profesji, i jest - dajmy na to - filologiem angielskim, znalezienie pracy w zawodzie graniczy z cudem, a znalezienie pracy w innej branży… Cóż. Trzeba się przekwalifikować, najlepiej studiując na którejś z tutejszych uczelni, bo tytuł magistra choćby UJ albo UAM na niewiele nam się tutaj przyda. Szwajcarzy wierzą w szwajcarskie kwalifikacje - i trudno im się dziwić, skoro żyje i pracuje się tutaj na tak wysokim poziomie. 



7. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?

 
-   W nawiązywaniu nowych znajomości pomogły mi dwa kanały - pierwszy to oczywiście kontakt ze współpracownikami mojego partnera, który ma szczęście pracować na międzynarodowym wydziale uniwersytetu, gdzie językiem stosowanym jest angielski, a więc nietrudno o nowe znajomości. Drugim kanałem dzięki któremu udało mi się poznać nowych ludzi są media społecznościowe, a w szczególności Facebook, na którym znalazłam fora gromadzące Polaków w Szwajcarii, oraz tzw. grupy ekspatriacyjne, łączące osoby z całego świata zamieszkujące w Zurychu i okolicach. W nawiązaniu pierwszej znajomości w Szwajcarii, jeszcze na kilka miesięcy przed faktycznym przyjazdem, pomogło mi także englishforum.ch, na którym poznałam polską rodzinę mieszkającą w tym samym mieście do którego się przeprowadzaliśmy. Okazało się że nie dość, iż jesteśmy z tego samego miasta (Poznań), to w sumie chodziliśmy do tego samego liceum. Ta znajomość ułatwiła nam wiele rzeczy, dostarczyła mnóstwa użytecznej wiedzy na temat spraw urzędowych i praktycznych związanych z życiem w Szwajcarii, oraz po dziś dzień jest jedną z najmilszych jakie tutaj nawiązaliśmy. Agnieszka, Jacek - dziękujemy Wam z całego serca. I chociaż byłam pewna, iż nie uda mi się nawiązać tutaj bliższych znajomości, to dzięki forum facebookowym poznałam m. in. fantastyczne blogujące Polki w Szwajcarii, Anię i Agnieszkę, z którymi prócz wspaniałej znajomości łączy mnie także miłość do podróży i kultury. 

8. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy? Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia?

- Osobiście nie spotkałam się z przejawami ksenofobii ze strony sąsiadów czy współpracowników. Nikt nie nawymyślał mi od darmozjadów emigrantów. Powiem jednak, iż używanie innego języka w rozmowie przez telefon czy jadąc pociągiem z koleżanką Polką nadal spotyka się ze spojrzeniami ze strony współpasażerów czy przechodniów. Czasem są to spojrzenia zaciekawione, czasem wrogie. Oczywiście, przejawem nieoficjalnej ksenofobii jest fakt, iż zatrudnienie osoby innej narodowości niż szwajcarska wiąże się dla samego pracodawcy z dość sporą ilością dodatkowej papierkowej roboty i biurokracji, łącznie z napisaniem pisma do władz kantonalnych z uzasadnieniem zatrudnienia osoby innej narodowości i udowodnienia, iż na dane stanowisko nie znalazł się żaden Szwajcar. Samo to powoduje, iż obcokrajowcy spoza wspomnianych przeze mnie branż zatrudniani są rzadziej i mniej chętnie. Tak jak pisałam powyżej - Szwajcarzy są grzeczni i uprzejmi, ale stosunek do imigrantów mają chłodny i zdystansowany. 


9. Planujesz osiedlić się w Szwajcarii na stałe?


-   Czy planuję osiedlić się w Szwajcarii na stałe? Cóż, jest to uzależnione od kilku czynników. Najważniejszym z nich jest znalezienie stałego zatrudnienia. Mój partner jest zatrudniony na stałe, otrzymał także pozwolenie na pracę/pobyt typu B na 5 lat, i z przedłużeniem go nie będzie miał najmniejszego problemu. Ja póki co, bez stałego zatrudnienia, w najlepszym razie mogę liczyć na roczne pozwolenie typu L, w najgorszym - na trzy miesiące. Trzeba wiedzieć iż sam rodzaj posiadanego pozwolenia w dużym stopniu determinuje rodzaj pracy o jaki można się ubiegać - od uzyskania pracy i pozwolenia długoterminowego uzależniam zatem moją decyzję o pozostaniu w Szwajcarii. Gdyby nie ten czynnik, nie ma powodu dla którego miałabym nie chcieć tutaj zostać. Szwajcaria jest piękna, niewielka i centralnie położona, malownicza i oferująca bardzo dobre warunki życia i pracy. Myślę iż trudno byłoby znaleźć lepsze miejsce zamieszkania. 


10. Jeśli masz ochotę dodać coś od siebie, a nie było możliwości wplecenia tego w odpowiedzi na powyższe pytania to teraz jest na to miejsce i czas!



-   Nigdy nie myślałam iż moje życie zwiąże się ze Szwajcarią, i jeszcze kilka lat temu poważnie myślałam o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych, jako że miałam tam do niedawna rodzinę. Teraz rodzina wróciła do Polski, i okazuje się iż trudno o spokojniejszy, ładniejszy, dostatniejszy i czystszy kraj niż Szwajcaria, kiedy szuka się swojego małego miejsca na ziemi. Myślę iż gdyby nie mój partner, nadal mieszkałabym w Polsce i rozwijała swój własny, całkiem nieźle ówcześnie prosperujący biznes. Szwajcaria to dla mnie póki co terra incognita, którą poznaję codziennie, i zawsze odnajduję tutaj coś, co mnie uszczęśliwia, zachwyca i po ludzku zadziwia. 

Kaja Kurczewska, anglistka, tłumaczka jęz. angielskiego, l. 34, pochodzi z Poznania, obecnie mieszkająca w Winterthur, kanton Zurych.

Wywiady z emigrantami: Paulina Kuc

$
0
0
1. Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii? W jakim regionie mieszkasz?
-   Mieszkam w Zurichu od roku. Wcześniej mieszkałam we Francji, 16 km od Genewy, między innymi dlatego dziś jestem w Szwajcarii.

2.Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?
-   Polska mi pomogła. 3 lata temu rozstałam się z pracą w korporacji, przez krótki czas miałam własną działalność, która nie przynosiła mi oczekiwanego dochodu i zdecydowałam się ją zakończyć. Przez 3 miesiące bezskutecznie szukałam pracy w kraju, byłam na 3 rozmowach kwalifikacyjnych – nic z nich nie wyniknęło. Z jednej firmy odezwali się po kolejnych 4 miesiącach, gdy leżałam na hamaku w St.Maxime, z widokiem na St.Tropez. Grzecznie podziękowałam. Mam ponownie do nich zadzwonić, gdy wrócę do Polski. Ponieważ 3 lata temu nie znałam dobrze języka, zdecydowałam się zostać au-pair. Przy okazji miałam zamiar zwiedzić trochę świata oraz pojechać do Francji, Chin oraz Australii. Po roku u Francuzów, przeprowadziłam się do Szwajcarii.

3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?
-   Wiele osób było bardzo zaskoczonych moją decyzją. Choć nie tyle emigracją, co wyborem nowej profesji. W Polsce miałam dobre i ułożone życie, w którym się dusiłam. Potrzebowałam zmian, najbliżsi to zrozumieli. Nie tęsknie za tymi, którzy zostali w kraju. Regularnie rozmawiam z rodziną i przyjaciółmi na Skype. Szukamy sposobów, aby się spotkać. Czasami to się udaje.

4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło?
- Zamknięte sklepy w niedzielę. To było duże zaskoczenie, pamiętam jeden z pierwszych wolnych weekendów. Wybrałam się na zakupy i kupiłam kanapkę na dworcu głównym. Wszystko inne było pozamykane. Trudno było mi się z tym pogodzić, jednak z czasem przyzwyczaiłam się.

5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?
-   Przyjechałam tutaj aby nauczyć się języka i wiedziałam, że muszę dużo rozmawiać. Przestałam myśleć nad popełnionymi błędami i dość szybko okazało się, że żadna bariera nie istnieje. Ludzie są świadomi, że obcokrajowcy popełniają błędy. Doceniają, że ktoś próbuje mówić w ich ojczystym języku. Dlatego na początku pobytu intensywnie szukałam nowych znajomych (obcokrajowców) oraz okazji do dyskusji. Później było już coraz lepiej i lepiej.

6. Spełniasz się zawodowo? Miałeś/aś trudności ze znalezieniem pracy?
-   W dalszym ciągu szukam lepszego zajęcia. Nie jest to proste, jednak wierzę, że w ciągu tego roku moja sytuacja zawodowa się zmieni.

7. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?
-   Znajomi polecali mnie znajomym. Znalazłam strony internetowe z różnymi wydarzeniami, dołączyłam do lokalnych grup na Facebooku. Przez jakiś czas używałam Tindera. Do tego zajęcia w szkole językowej. Przez rok poznałam bardzo dużo ludzi, mimo tego, że nie jestem imprezowym typem. Aktualnie organizuję spotkania dla dziewczyn z całego świata, raz na dwa tygodnie jemy wspólne obiady w różnych restauracjach. Rozmawiamy o zorganizowaniu wspólnych wycieczek. To nie są tacy bliscy przyjaciele, jakich miałam chociażby w Warszawie – ale wychodzę z założenia, że każda relacja potrzebuje czasu.


8. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy? Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia? 
-   Nie przypominam sobie, bym spotkała się z jakimś rodzajem nietolerancji. Słyszałam czasami jakieś dziwne historie, ale to nie są moje doświadczenia. Rzadko spotykam ludzi, z którymi trudno mi się porozumieć. Dla mnie Szwajcarzy są bardzo kulturalni, pomocni i otwarci. Znam ich co prawda tylko kilku, jednak zawsze chętnie spędzam z nimi czas. Podoba mi się to, że opowiadają o swoim kraju: tych dobrych oraz złych stronach. To jest też jeden z głównych powodów, dla których chciałabym tutaj zostać – dobrze czuję się wśród ludzi tu mieszkających.

9. Planujesz osiedlić się w Szwajcarii na stałe?
-   Lubię ten kraj. Jeśli znajdę lepszą pracę, chętnie zostanę. Jeśli nie - to widocznie gdzieś indziej, może być mi lepiej…

10. Jeśli masz ochotę dodać coś od siebie, a nie było możliwości wplecenia tego w odpowiedzi na powyższe pytania to teraz jest na to miejsce i czas!
-    Prowadzę bloga: littlepe.wordpress.com, dość często odnoszę się w wpisach do Szwajcarii. Być może kogoś to zainteresuje.


Dla tego widoku z okna zdecydowalam sie wyjechac z Polski :)


Paulina Kuc, autorka bloga Little Pe

Wywiady z emigrantami: Agnieszka

$
0
0

1. Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii? W jakim regionie mieszkasz?
-   W lipcu miną 4 lata, od kiedy jestem w Szwajcarii. Przez początkowe 2 lata mieszkałam w Bazylei, a od kolejnych 2 lat jestem związana z rejonem wokół Jeziora Zuryskiego. Tu mieszkam, pracuję i korzystam z życia :)

2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?

-   Myślę, że decyzja o emigracji nigdy nie jest tą łatwą. Zanim wyjechałam z kraju mieszkałam przez 2 lata we Wrocławiu, 100 kilometrów od mojego rodzinnego miasta, dzięki temu nie dopadły mnie wątpliwości związane z trudnościami opuszczania rodzinnego domu. Niemniej jednak to właśnie moi rodzice pomogli mi tę decyzję podjąć, tłumacząc mi, że warto próbować nowych rzeczy, no i przekonując, że zawsze mogę wrócić.



3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?
-  Szczerze mówiąc dokładnie tego nie pamiętam :) To było sporo stresu i dla mnie i dla nich, to na pewno :)

4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło?
-   Pamiętam, że w szkole na lekcjach języka niemieckiego pani mówiła nam, że w Szwajcarii mówi się po niemiecku :) Zaskoczył mnie język, zdecydowanie :) A później dziesiątki innych rzeczy: super sprawna komunikacja publiczna, ilość muzeów w tak niewielkim mieście jakim jest Bazylea i to, że pomimo bardzo wielu emigrantów Szwajcarzy potrafią świetnie podkreślać swoją tożsamość narodową.

5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?
-   Mieszkając w Bazylei uczęszczałam na intensywny kurs języka niemieckiego do szkoły językowej w Niemczech, zaraz przy granicy ze Szwajcarią. Powodem robienia kursu w Loerrach była oczywiście cena. Kurs odbywał się 5 razy w tygodniu po 4 godziny i trwał (z przerwami) 9 miesięcy. Popołudniami pracowałam jako opiekunka . Mój niemiecki nie jest perfekcyjny i cały czas się uczę. Marzy mi się nauczyć kiedyś jednego ze szwajcarskich dialektów ;)



6. Spełniasz się zawodowo? Miałeś/aś trudności ze znalezieniem pracy?
-  Mam nadal ;) Mam pracę, którą uwielbiam, ale nie wykonuję jej na pełen etat. Pracuję w Muzeum Polskim w Rapperswilu. Moim marzeniem jest zrobić odpowiednie kursy i pracować dodatkowo w drugim muzeum lub instytucji kulturalnej. Niestety to jest bardzo trudne, gdyż najpierw muszę zdobyć certyfikat z języka niemieckiego na poziomie C1, a poza tym konkurencja na „kulturalnym rynku pracy” jest bardzo duża. Oczywiście Muzeum Polskiego nigdy nie zostawię, bo to wyjątkowe miejsce :)

7. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?
-   Najpierw było to forum internetowe Polaków w Szwajcarii, później facebook. Kurs niemieckiego sprawił, że moje towarzystwo zrobiło się międzynarodowe. Pomogła też moja praca oraz założenie bloga. Sporo fajnych osób poznałam również na koncertach i spotkaniach autorskich. Mieszkanie na obczyźnie to ciągłe poznawanie nowych ludzi i zawieranie nowych znajomości na dłuższy lub krótszy okres. Ja już się przekonałam, że jedni ludzie przychodzą, drudzy odchodzą, ale mam też tutaj sporo osób, z którymi przyjaźnię się od początku pobytu w Szwajcarii i tęskniłabym za nimi, gdyby przyszło mi opuścić ten kraj :)

8. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy? Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia?
-   Mieszkam w małym, 6 rodzinnym budynku, a moi sąsiedzi to głównie Włosi i Szwajcarzy. Większość to naprawdę świetni ludzie, którzy są totalnie bezproblemowymi osobami. Jedynie starszy Pan Szwajcar z mojego piętra lubi czasami uprzykrzyć innym życie, ale to chyba taki jego urok ;) W Bazylei nie było tak kolorowo. Nie mam uprzedzeń, staram się ich nie mieć, ale mieszkając tak zwanej „małej Bazylei” moimi sąsiadami w większości byli obcokrajowcy – Turcy czy ludzie pochodzący z krajów byłej Jugosławii. Z nimi niestety nie układało nam się najlepiej... Myślę, że nasze kultury były zbyt daleko, aby się zrozumieć i żyć w jednym budynku bez konfliktów.


9. Planujesz osiedlić się w Szwajcarii na stałe?
-   Nie wiem. Myślę, że mogłabym, ale jest tyle miejsc, w których chciałabym mieszkać... Nowy Jork, ale tylko na chwilę, żeby poczuć jak to jest mieszkać w naprawdę dużym mieście. I Marsylia, bo jest mi bardzo bliska. Może jakieś południowe Włochy? Albo Japonia na chwilę. A na starość chciałabym wrócić do Polski :)

Agnieszka, autorka bloga „Kultura po szwajcarsku” 




Wywiady z emigrantami: Agata

$
0
0
1. Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii? W jakim regionie mieszkasz?

-   W Szwajcarii jestem stosunkowo niedługo w porównaniu do niektórych weteranów, których tutaj spotykam ;-) W sumie jestem nieco ponad rok, i to na innych zasadach, niż większość emigrantów, bo przyjechałam tutaj jako studentka, a nie jako pełnoprawna emigrantka (posiadam zatem automatycznie przedłużany permis B, ale studencki i na okres jednego roku). Niemniej czuję się już częścią polskiej emigracji, choć wiadomo, że podejmując studia, człowiek czuje się troszkę mniej wyobcowany, niż przeciętny Kowalski, który przyjeżdża tu jedynie do pracy. Poznaję wielu ludzi, szczególnie studentów zza granicy, a wszyscy siedzimy w jednym temacie, więc dużo łatwiej o nowe przyjaźnie i brak tęsknoty za ojczystym krajem. Obecnie zamieszkuję górski kanton Valais, a konkretniej jego stolicę – małe miasteczko o nazwie Sion.

2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?
-   Decyzja o emigracji nie była trudna, bo już dawno planowałam wyjazd z kraju. Niestety w moim zawodzie, a konkretniej mówiąc w zawodzie skrzypka, ciężko o pracę w Polsce i godne wynagrodzenie. Sektor kulturalny w Polsce jest coraz lepiej dofinansowywany, powstają nowe obiekty, ale wciąż podejście do kultury i muzyki poważnej jest bardzo ubogie w stosunku do krajów zachodnich. Wyjazd za granicę to była dla mnie ogromna szansa rozwoju i spróbowania sił w zupełnie innym środowisku. Jestem szczęśliwa, że trafiłam akurat na Szwajcarię, gdzie na kulturę przeznacza się ogromne pieniądze, organizowane są tutaj największe festiwale na świecie i mam szansę współpracować z muzykami o międzynarodowej sławie. 

3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?
-   Mama się trochę przestraszyła. Zresztą nie tylko ona. Podstawowe pytanie: „Jak sobie poradzisz finansowo? Przecież to taki drogi kraj!”. A mimo, że jestem studentem i nie pracuję za dużo, bo nie mam czasu… udało mi się w tym roku odłożyć w Szwajcarii dużo większe pieniądze, niż kiedykolwiek w Polsce. Żyję skromnie, ale na wszystko mi starcza. To naprawdę niesamowite! Czy tęsknię? Okropnie! Szczególnie, że zostawiłam w Polsce drugą połówkę, a pewnie nie muszę niektórym opowiadać, jak ciężkie bywają związki na taką odległość ;-) Ale wszystko jest możliwe, trzeba tylko nauczyć się radzić sobie z tęsknotą i być cierpliwym. A kiedy brakuje mi polskich miejsc, jedzenia, atmosfery, staram się po prostu rozejrzeć dookoła i docenić, to co mają Szwajcarzy. Też mają pyszne rzeczy do jedzenia, fajne imprezy i przepiękne miejsca – trzeba tylko zaakceptować, że jest INACZEJ! 

4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło?

-   Zaskoczyło mnie, że jest tak pięknie… Szczególną uwagę przykułam do szwajcarskich wiosek alpejskich i krajobrazu wiejskiego. Jest zachowany w niepowtarzalnym stylu i chyba ta harmonia – w połączeniu z górami – sprawiła, że zaczęło mnie ciągnąć do tego kraju. Szwajcaria to także serce przepięknych Alp, a dla mnie oznacza to ciągłe szaleństwo i rozwijanie swoich pasji – wspinaczka, narty, bieganie… Zdecydowanie Szwajcaria kultywuje aktywny i sportowy styl życia, więc nie jest to kraj dla leniwych ludzi! ;-)



5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?
-   Cóż, na pewno nie planowałam wylądować w miejscu, gdzie mówi się po francusku… (całe życie poświęciłam nauce niemieckiego). A jednak! Życie bywa złośliwe ;-) A co do nowego języka, to po prostu wzięłam się ostro do pracy! We francuskim nie jest aż tak trudno się zakochać ;-) Szybko znalazłam darmowy kurs dla imigrantów, który organizuje większość kantonów dla nowo-przybyłych, później poszłam o krok wyżej – samodzielna nauka, obecnie kurs indywidualny na Skype (serdecznie pozdrawiam moją nauczycielkę i dziękuję za cierpliwość!). Wiele pomogły mi blogi innych ludzi, którzy wyemigrowali do Szwajcarii. Znalazłam tam wiele przydatnych informacji, a czasem można było otrzeć łzę po małej porażce, bo okazuje się, że ktoś przed tobą miewał podobne zmagania… Dlatego też uważam, że pisanie blogów jest naprawdę fantastyczne i tylko jeśli ktoś ma się czym podzielić, powinien to robić! Internet pełny jest dzisiaj informacji, być może wiele się powtarza, ale jeśli tylko ktoś zdobędzie stałe grono czytelników, a taki blog staje się przyjazny czytelnikowi – dlaczegóż by nie! 

6. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?
-   Tak jak już wspomniałam wyżej – znajomości zawieram bardzo łatwo, bo dużo podróżuję i poznaję masę nowych ludzi dzięki studiom w Szwajcarii i mojej profesji, którą jest muzyka ;-) W poznaniu Polonii szwajcarskiej ogromnie pomogła mi Polska Misja Katolicka, a więc zwyczajniej na świecie: brakowało mi mszy po polsku, więc odnalazłam w internecie polskie msze w mojej okolicy. Poznałam tam fantastycznych Polaków, którzy przede wszystkim ogromnie mnie wspierają i pomagają mi, kiedy doskwiera samotność i brak rodziny na miejscu. Mam nawet taką swoją polską rodzinę, która mnie „zaadoptowała” i którą serdecznie pozdrawiam, jeśli przypadkiem to czyta!
7. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy? Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia? -     Współpracownicy traktują mnie normalnie, bo mój zawód z reguły jest bardzo międzynarodowy. Co do sąsiadów – na szczęście nigdy nie miałam większych problemów. Spotkałam się natomiast z lekkim rasizmem związanym z moim pochodzeniem. Szczególnie ostatnio wydarzyło się coś bardzo przykrego – kobieta, którą mijałam na szlaku górskim, dość znacznie mnie potrąciła i wypowiedziała kilka niemiłych słów pod moim adresem. Szczęście-nieszczęście, mój towarzysz był Szwajcarem i z przykrością przetłumaczył, że kobieta dała mi „z łokcia” tylko i wyłącznie dlatego, że usłyszała mnie mówiącą po polsku, a więc niezrozumiale dla niej. Z drugiej strony rozumiem obawy Szwajcarów ubolewających nad tą falą emigracyjną i staram się podejść do całej sprawy z szacunkiem. Z kolei z innej strony byłam ostatnio na konferencji Szwajcarów z części włoskiej i padły tam bardzo miłe słowa, że tak naprawdę to Szwajcaria powinna się cieszyć, bo teraz to nie tylko „tania siła robocza” emigruje, ale przede wszystkim specjaliści, nieraz o wiele lepiej wykwalifikowani od samych Szwajcarów. Bardzo fajnie było usłyszeć również takie pozytywne słowa.

8. Planujesz osiedlić się w Szwajcarii na stałe?

-   Przyznam się bez bicia, że bardzo chciałabym tu zostać i całkowicie odpowiada mi życie w Szwajcarii – szczególnie pod kątem zawodowym i górskim! W końcu mój blog to jedynie góry, góry i czasem jezioro. Pomimo chronicznego braku czasu, staram się być aktywnym człowiekiem, a Szwajcaria daje nieskończone możliwości w tej dziedzinie. Jestem absolutnie zakochana w tym spokojnym życiu, gdzie niedziela oznacza odpoczynek w postaci wędrówki po alpejskich szlakach. Ten kraj zachwyca również tym, że tak szybko można się znaleźć w przepięknych miejscach. Znudzony niemieckim? Przejedź 3h i znajdź się we włoskim miasteczku. Za dużo wiejskiej sielanki? Jedź 2h do dynamicznej Genewy i zasmakuj światowego życia. Wcześniej pisałam o harmonii, teraz wyszła mi różnorodność... Jak oni tworzą tę niesamowitą symbiozę? ;-)

9. Jeśli masz ochotę dodać coś od siebie, a nie było możliwości wplecenia tego w odpowiedzi na powyższe pytania to teraz jest na to miejsce i czas! 
- Cóż mogę dodać… Zapraszam jedynie na odwiedziny mojego bloga Via Szwajcaria. Mam nadzieję, że każdy kto mieszka w Szwajcarii lub planuje odwiedzić ten kraj znajdzie tam coś dla siebie ;-) Zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi zapewne posiada dużo większą wiedzę ode mnie o górskich zakątkach Szwajcarii (bo żaden tam ze mnie alpejski specjalista), ale spotykam się z bardzo pozytywnym odzewem od ludzi, których moje małe ekspedycje inspirują do tego samego. Cieszę się, że i ja mam się czym podzielić z czytelnikami! Chciałabym również podziękować innym blogerkom, które tworzą ten mały zagraniczny światek, opisywany polskimi słowami!

Agata
Autorka bloga Via Szwajcaria 

Wywiady z emigrantami: Nesja89

$
0
0
 

1.Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii? W jakim regionie mieszkasz?
-  Nie wiem, jakim cudem ten czas tak szybko leci. W Szwajcarii jestem już 1,5 roku. Mieszkam w Sankt Gallen (Ostschweiz).

2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?
-   W zasadzie była banalna... Jakoś po prostu założyliśmy, że tak właśnie musi być i tak będzie. Bardzo szybko (i bardzo niespodziewanie) przeszłam wszystkie etapy rozmowy kwalifikacyjnej i dostałam się na doktorat. No i pojechaliśmy... Więcej na ten temat mówię TUTAJ

3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?
-   Wszyscy zareagowali mniej lub bardziej pozytywnie. Część była zachwycona, że wyjedziemy, bo na pewno będzie nam w życiu lepiej i łatwiej. Część była z nas na swój sposób dumna (w końcu nie każdy ma odwagę próbować swoich sił, nie każdy faktycznie ma odwagę pędzić za jakimś celem lub marzeniami). Część była smutna, ale z takim drugim dnem pod tytułem „Wszystko dla Waszego dobra”.

4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło? 
-  Na początku, jak już wylądowaliśmy w hotelu, było tylko przerażenie i niesamowite zmęczenie (całe życie trzeba było spakować w kartony i jechać). Potem zaczęło być coraz lepiej. Wiele rzeczy mnie zaskoczyło, mimo że nie jest to kraj orientalny.Wyjdzie na to, że wszędzie wrzucam linki, ale nagrałam filmik odpowiadający na to pytanie, TUTAJ.

5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?
-   Na szczęście nie mam jej zbyt wielkiej, ponieważ doktorat robię po angielsku, wśród wielu obcokrajowców. Nikt nie mówi idealnie i jak native speaker, więc wielkiej bariery nie ma.

6. Spełniasz się zawodowo? Miałeś/aś trudności ze znalezieniem pracy?
-   Spełniam. Jednak, mimo że czasem sobie pomarudzę, doktorat robi się tutaj całkiem inaczej. Nie żałuję tej decyzji. Trudności nie miałam, bo przyjechałam tutaj prosto do pracy. 

7. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?
-   Dopadł mnie syndrom Polaka za granicą i szybko zakumplowałam się z Polkami, których miałam w mojej firmie całkiem sporo. Nawiązanie znajomości wyszło więc całkowicie naturalnie. A co do innych narodowości... Cóż. Takich głębszych relacji nie tworzy się zbyt wiele, głownie za sprawą trybu pracy, charakteru Szwajcarów i mojej osobowości. Pracuje się tu bardzo długo, Szwajcarzy są dość zamknięci, a ja jestem osobą, która zawsze wybiera kilkoro prawdziwych przyjaciół, a nie dziesiątki znajomych „na imprezę”. Jestem również zdania, że przyjaciel wychowany w całkiem innej kulturze, używający innego języka, znający inne realia społeczno-polityczne to przyjaciel naprawdę trudny do zdobycia i utrzymania. Na pewnym etapie znajomości tematyka dnia codziennego nie wystarcza, trzeba wkroczyć w kwestie światopoglądowe i tutaj zaczynają się schody, czyli bariery językowe i kulturowe.

8. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy?
Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia?

-  Sąsiadów nie widuję. Ktoś tam czasem gdzieś mignie, ale raczej ludzie spędzają większość życia poza domem. A w pracy nikt nie miał żadnych uprzedzeń. Większość Szwajcarów myśli, że Polska to kawałek Rosji i że mówię po rosyjsku. Czasami myślą, że mamy bardzo zimno. Są pod ogromnym wrażeniem, gdy widzą zdjęcia polskich miast. Po pierwsze są dla Szwajcarów ogromne, po drugie są piękne. Tutaj raczej nie spotyka się tak pięknych budynków. Jest sporo uroczych chałupek, ale to nie to samo, co Wawel. Uprzedzeń pod kątem mojej pracy nie słyszałam. Raczej panuje tu opinia, że Polki (tak, Polki) są niesłychanie pracowite, niemalże jak superbohaterki. Raz słyszałam opinię, że Polki są niedoścignione, bo potrafią chodzić do pracy, gotować obiady (co tutaj w tygodniu jest nie do pomyślenia), sprzątać, same dbają o urodę i nie muszą chodzić do kosmetyczek, zajmują się dziećmi. Szwajcarka albo pracuje albo zajmuje się domem. Polacy natomiast... mają opinię takich, którzy leżą na kanapie i rozkazują. Coś w tym jest...:)

9. Planujesz osiedlić się w Szwajcarii na stałe?
-  Nie mam pewności. Na razie raczej nie planuję powrotu do Polski. Za dobrze mi tutaj. Ale czy na zawsze będzie to Szwajcaria? Nie mam pojęcia. Zadecyduje tutaj język (i tym razem nie mam na myśli angielskiego, niestety).


10. Jeśli masz ochotę dodać coś od siebie, a nie było możliwości wplecenia tego w odpowiedzi na powyższe pytania to teraz jest na to miejsce i czas!
-     Polaku w Szwajcarii! Przygotuj się na to, że w ciągu pierwszego roku tutaj sporo przytyjesz (ale dotyczy to często również innych narodowości). Nie wiem, czy chodzi o czekoladę i sery, czy o zajadanie stresów i tęsknoty... Jednak jest to dość uniwersalna prawidłowość. Przytoguj się też na to, że nawet jeśli nigdy nie byłeś fanem polskiej kuchni, bardzo szybko zrozumiesz, jak cudowne są polskie produkty, jak wspaniale smakują i jak są dostępne. Tutaj nie dość, że nic nie ma i wszystko kosztuje majątek, to jeszcze sklepy są szybko pozamykane i nie ma czasu nic kupić.

Nesja89, prowadząca kanał na Youtube: Nesja89

Wywiady z emigrantami: Michał

$
0
0

1. Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii? W jakim regionie mieszkasz?
-   Do Szwajcarii przyjechałem pierwszy raz 3 lata temu w celach turystycznych. Rok później przeprowadziłem się do Lozanny, gdzie dokończyłem studia. Już jako absolwent przeniosłem się do Zurychu.

2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?
-   Decyzja o emigracji była dosyć spontaniczna, gdyż wcześniej nie planowałem wyjeżdżać z Polski. Podczas moich pierwszych wakacji w Romandii poznałem mojego obecnego partnera. Przez kilka miesięcy odwiedzaliśmy się regularnie, latając w tę i z powrotem. Decydując sie na wyjazd, kierowałem się sercem, a nie rozumem. Z jednej strony byłem przerażony, wyjeżdżając z Polski w wieku 22 lat, z drugiej starałem przygotować się najlepiej jak mogłem tak, aby uniknąć problemów na miejscu.

3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?
-  Najbliższa rodzina nie była szczęśliwa z tego powodu, woleliby mieć mnie bliżej siebie. Wiedziałem jednak, że to, co robię, jest słuszne. Najbardziej tęsknię za przyjaciółmi, z którymi spędziłem w Polsce wiele wspaniałych chwil. Mimo dużej odległości dalej utrzymujemy kontakt, jednakże te więzi stały się słabsze.


4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło? 
-  Tym, co mnie zaskoczyło podczas pierwszej wizyty... były asfaltowe chodniki. Miałem zupełnie inne wyobrażenie. Drugim szokiem była ilość handlarzy marihuany na placu Chauderon w Lozannie oraz mnogość doniczek z ta rośliną na balkonach :) Nie będę wspominać o tym, że obecność wspólnej pralki w piwnicy była dla mnie niecodzienna. Dużo czasu zajęło oswojenie mi się z wszechobecnymi ulicami o dużym kącie nachylenia (zwłaszcza, kiedy ciągnie się ze sobą 30 kg bagażu).

5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?
-   Nie miałem żadnych problemów z językiem, ponieważ mówię biegle po francusku. To bardzo pomogło mi w załatwieniu wszelkich formalności (od zarejestrowania się w urzędzie gminy, kupna karty zniżkowej na pociąg czy poszukiwaniu mieszkania). Prawdziwego szoku doznałem po przekroczeniu Röstigraben... miałem wrażenie, że 3 lata nauki niemieckiego na nic się nie przydały. Załatwianie wszelkich formalności stało się o wiele trudniejsze w Zurychu (dopiero wtedy poczułem się "obco").

6. Spełniasz się zawodowo? Miałeś/aś trudności ze znalezieniem pracy?
-  Początki na szwajcarskim rynku pracy nie były łatwe... Miałem jedną nieprzyjemną przygodę, pracując dla jednej firmy w Lozannie (na szczęście był to krótki kontrakt). Po ukończeniu studiów udało znaleźć mi się praktyki w firmie, w której zostałem jako stały pracownik po ukończeniu stażu. Jestem zadowolmy, gdyż odpowiada mi kultura pracy oraz fakt, że pracuję w branży inżynierii kosmicznej, co pokrywa sie z profilem ukończonych przeze mnie studiów.


7. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?
- Nawiązywanie nowych znajomości nie przysporzyło mi większych problemów. Początkowo zadawałem się ze znajomymi mojego partnera. Na politechnice zapoznałem się ze studentami z całego świata, powoli dobudowując własne grono znajomych. W Zurychu było trochę trudniej, ale wkładając odpowiednio dużo wysiłku w wychodzenie do ludzi, udało mi się zapoznać z nowymi ludźmi.

8. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy? Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia?
-   Na dobra sprawę nie znam moich sąsiadów, nasze kontakty ograniczają się do pozdrowień na korytarzu. W pracy nigdy nie odczuwałem wrogości ze strony współpracowników (z wyjątkiem tych, którzy żywią niechęć do jakichkolwiek obcokrajowców)

9. Planujesz osiedlić się w Szwajcarii na stałe?
-   Na chwilę obecną trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie... Na dobra sprawę dopiero co się osiedliłem i nie wiem jeszcze, gdzie mnie zaprowadzi los.


10. Jeśli masz ochotę dodać coś od siebie, a nie było możliwości wplecenia tego w odpowiedzi na powyższe pytania to teraz jest na to miejsce i czas!
_____________

Michał, 24 l.

Wywiady z emigrantami: Sean Murphy

$
0
0
1. 
Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii? W jakim regionie mieszkasz?


-  Nieco ponad półtora roku. Mieszkam na północy Szwajcarii, ok. 30 km na północ od Zurychu, w Winterthur.

-  Just over 1.5 years - I live in Northern Switzerland, about 30km north of Zurich in Winterthur.

2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?


-  Moja sytuacja była dość niezwykła - miałem to szczęście, że zaoferowano mi pracę tutaj w momencie, gdy kończył się inny projekt, w który byłem zaangażowany, a więc nie miałem wtedy dużo zobowiązań, i zdecydowałem się skorzystać z tej okazji. Na szczęście, moja dziewczyna zgodziła się jechać ze mną!

-  My situation was somewhat unusual - I was lucky enough to be offered a job here when another project was ending up and I did not have many ties, so I decided to go for it. Luckily, my girlfriend agreed!

3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?



-  Moja rodzina i przyjaciele nigdy nie wiedzą co zrobię za chwilę, więc nie była to dla nich wielka niespodzianka; biorąc pod uwagę, iż mieszkałem w Poznaniu przez ponad rok zanim przyjechałem do Szwajcarii, mieli sporo czasu na przyzwyczajenie się do mojej nieobecności. ;-) Czasem mi ich brakuje, ale generalnie raczej skupiam się na wykorzystaniu mojej obecnej sytuacji w pełni, niż poświęcaniu czasu na tęsknotę.

-  My friends and family never know what I will do next, so it was not a huge surprise for them; given that I had been in Poznan for a year before I came to Switzerland, they had time to get used to me not being around ;-) At times I miss them, but generally, I tend to spend more time focused on making the most of my current situation rather than missing people…

4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło?


-  W Szwajcarii bywałem wcześniej już kilkakrotnie i spędziłem tutaj kilka dni przed podjęciem decyzji o przeprowdzce, więc ten kraj nie był dla mnie nowością. Niskie stopy podatkowe i wynikający z tego dochód rozporządzalny były przyjemnym zaskoczeniem - dzięki temu nie odczuwa się aż tak dotkliwie wysokich kosztów utrzymania. Nie mogę powiedzieć, aby wiele rzeczy zaskoczyło mnie tutaj negatywnie - najgorsze co przychodzi mi na myśl to drobnostki w postaci wszechobecnych radarów na drogach oraz nieco nadmiernej w moim odczuciu biurokracji.

 I had been here a few times before and I did spend a weekend here before making the decision to move, so it was not all new to me. The low tax rate and the resulting disposable income was a pleasant surprise - it makes the high cost of living very manageable. I can’t say I find anything unpleasant - the worst I can say is that some things might be a little annoying such as the high density of speed traps on the roads and the somewhat excessive bureaucracy.


5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?


-  Nie radzę sobie z nią zbyt dobrze - znam wystarczająco niemieckiego aby mniej więcej wyrazić to i owo, ale nie dość aby porządnie się dogadać. Opanowanie wystarczającego poziomu niemieckiego jest jednym z moich postanowień noworocznych na rok 2015, ale czeka mnie jeszcze w tym temacie sporo pracy. ;-)

-   I don’t deal with it so well - I knew enough German to be dangerous, but not enough to communicate properly with people. Learning a sufficient level of German is one of my New Year’s Resolutions for 2015, but I still have quite a lot of work to do ;-) 

6. Spełniasz się zawodowo? Miałeś/aś trudności ze znalezieniem pracy?
- Spełniam się zawodowo - miałem to szczęście, że przeprowadzając się tutaj miałem już pracę.

-  I am professionally active - luckily, I had a job prior to moving here.

7. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?


-  Na szczęście miejsce w którym pracuję posiada środowisko mocno nastawione na międzynarodowe relacje, także towarzyskie, i dzięki temu udało mi się zyskać wielu dobrych znajomych. Moja dziewczyna, Polka, ma szerokie grono polskich znajomych w Zurychu (żartobliwie nazywamy ich “polską mafią”), co także dodaje kolejnego wymiaru naszemu życiu towarzyskiemu. ;-)

 Luckily my work environment has a strong social group which is very international and I have made many good friends through this. My girlfriend has also hooked into a Polish mafia in Zurich which brings another dimension to my social life ;-)


8. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy? Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia?
-   Sąsiedzi i koledzy z pracy są bardzo przyjacielscy. Mieszkanie w centrum Winterthur oznacza między innymi to, iż spora liczba sąsiadów to młodzi, kosmopolityczni ludzie, dużo bardziej otwarci na inne kultury i narodowości. Na szczęście, nie dane było mi odczuć żadnych oznak dyskryminacji ze strony otoczenia.

-   Neighbours and colleagues are indeed friendly. Living in central Winterthur means that more of the neighbours are young and possibly more cosmopolitan. I have never felt discriminated against, thankfully.

9. Planujesz osiedlić się w Szwajcarii na stałe?


-  “Na stałe” to bardzo długo! Póki co, jest mi dobrze tu, gdzie jestem, i nie mam zamiaru w najbliższej, jak i nieco dalszej przyszłości, zmieniać miejsca zamieszkania.

  Permanently is a long time! I’m very happy here and have no plans to move in the near to medium term.

10. Jeśli masz ochotę dodać coś od siebie, a nie było możliwości wplecenia tego w odpowiedzi na powyższe pytania to teraz jest na to miejsce i czas!
-  Bardzo podoba mi się mieszkanie w Szwajcarii - uważam iż przeświadczenie, że jest tutaj nudno, nie jest w pełni uzasadnione - w Zurychu sporo się dzieje; to miasto ma ciekawą i różnorodną stronę kulturalną, nawet jeśli nie jest tak kontrowersyjne jak np. Berlin. Nieustająco podoba mi się także fakt iż, dzięki położeniu geograficznemu Szwajcarii, a konkretnie Zurychu, gdzie mieszkamy, od Niemiec dzieli nas jedynie pół godziny jazdy samochodem; od Austrii jakieś 45 minut, od Francji godzina, a od Włoch 3 godziny jazdy. Jeśli dodać do tego otoczenie jednych z najpiękniejszych jezior i gór w Europie - jest po prostu wspaniale.

-  I very much like living in Switzerland - I think the perception that it is boring is not fully warranted - Zurich has a lot going on and has a strong cultural scene, even if it’s not as edgy as places like Berlin. The geography is something that I particularly appreciate - being able to drive 30 minutes to Germany, 45 minutes to Austria, 1 hour to France and 3 hours to Italy and be surrounded by some of Europe’s most beautiful lakes and mountains is simply wonderful.

Sean Murphy, Irlandia, 43 lata, pracownik naukowy; Winterthur, kanton Zurych.


Wywiady z emigrantami: Agata

$
0
0

1. Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii? W jakim regionie mieszkasz?

- Do Szwajcarii przeprowadziłam się w październiku 2012 roku. W kantonie Bern mieszka mój partner, a także koleżanka z Polski, z którą znamy się od liceum. Przed przeprowadzką byłam kilka razy w tym rejonie i zaakceptowałam go (chociaż nie od razu) jako mój nowy dom.

2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?
-   Na początku nie chciałam słyszeć o przeprowadzce i odwlekałam decyzję. Partner nigdy na mnie nie naciskał i wychodził z założenia, że jak będę gotowa to sama tę decyzję podejmę. I pewnego czwartku tak się stało - spontanicznie i trochę w złości. Przed przeprowadzką mieszkałam i pracowałam w Poznaniu (uwielbiam to miasto!). Jednak wieczne korki doprowadzały mnie do szału i tego dnia jakoś wyjątkowo mi dokuczyły. Dostanie się z Piątkowa na Grunwald to był horror. Dodatkowym impulsem była chęć zmiany pracy i wiedziałam, że jak ją zmienię to do Szwajcarii nie wyjadę i pewnie nasz związek się rozpadnie. Nie chciałam tego i podświadomie od samego początku wiedziałam, że to ja się będę przeprowadzać jeżeli nasz związek przetrwa. Mój partner jest Szwajcarem i nie mówi po polsku, a i wykształcenie ma takie, że w Polsce nie miałby szans na podjęcie pracy. Jeszcze w Polsce po podjęciu decyzji, po złożeniu wypowiedzenia umowy o pracę i wynajmowanego mieszkania, obleciał mnie strach i myśl „co ja najlepszego zrobiłam??????”. Dostałam wtedy małego ataku paniki, ale to był jeden jedyny raz.

3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?
-  Rodzina domyślała się, że prędzej czy później tak się skończy, więc chyba jakoś bardzo zaskoczeni nie byli. Cieszyli się a zarazem mieli pewne obawy. Zupełnie tak jak ja. Jasne, że tęsknię. Omija mnie tyle spraw i wydarzeń. Siostrzeńcy i siostrzenica rosną jak na drożdżach, a moje rodzinne miasto wygląda za każdym razem inaczej. Tęsknię też za jedzeniem i maminą kuchnią (ruskie mojej mamy...). 





4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło?
-   Przed przeprowadzką na stałe byłam w Szwajcarii kilka razy, jednak kilka rzeczy mnie zaskoczyło. Mówi się, że Szwajcarzy bardzo niechętnie przełączają się na Hochdeutsch. Miałam tylko jedną sytuację, w której osoba uparcie mówiła do mnie w dialekcie. Z pozytywnych doświadczeń - byłam na zakupach i starsza pani poprosiła mnie o coś. To było na samym początku i wtedy jeszcze zupełnie nie rozumiałam dialektu. Poprosiłam ją, żeby powiedziała po niemiecku. Staruszka się uśmiechnęła i przesympatycznie spytała mnie czy mogłabym jej podać z górnej półki pudełko czekoladek Merci.

Innym pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie możliwość kupienia w zwykłym markecie po normalnej cenie produktów bez laktozy. Na nowo cieszę się smakiem sera białego, jogurtów itd.

Przed przeprowadzką myślałam, że środki komunikacji miejskiej działają jak w szwajcarskim zegarku. I z uśmiechem odkryłam, że jest podobnie jak w Polsce. Może nie spóźniają się tak często i tak dużo, ale się spóźniają.

Nie wiedziałam też, że praca na cały etat to niekoniecznie 40 godzin w tygodniu. Zależy to od branży i pracodawcy. Do tego dochodzi obowiązkowa przerwa na obiad. Mam nieodparte wrażenie, że życie płynie mi tu jeszcze szybciej niż w Polsce i to jest mało pozytywne doświadczenie.

No i chyba największe zaskoczenie – wspólna z sąsiadami pralka i plan prania. Wytrzymałam długo, bo prawie dwa lata, ale i tak skończyło się kupieniem własnej małej pralki. 

5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?
-  Językiem niemieckim posługuję się biegle, więc większych problemów nie miałam. Większość znajomych przełączała się na Hochdeutch w trakcie dyskusji, w których brałam udział. Z czasem rozumiem też coraz więcej w dialektach. I jeżeli nie mówią za szybko, to rozumiem o czym jest mowa i włączam się w dyskusję. Dużą zasługę ma kolega z pracy, który stwierdził, że mam się osłuchać z dialektem i już :)

Mój partner ma już zakodowane, że ze mną rozmawia w Hochdeutsch. Nieraz przypomni sobie, że miał mówić do mnie w dialekcie. Mimo iż jest z kantonu Bern, a Berneńczycy są raczej powolni, dialektem mówi szybko, a ja nie jestem do tego przyzwyczajona i nie zawsze go rozumiem, więc czasami zirytowany wraca do niemieckiego ;). 

6. Spełniasz się zawodowo? Miałeś/aś trudności ze znalezieniem pracy?
-  Pierwsza praca nie miała zupełnie związku z moim wyuczonym zawodem, była za to „typowo” szwajcarska. Mianowicie pracowałam w małym atelier i składałam zegarki. Pewnie nie każdy będzie miał okazję rozłożyć zegarek na części pierwsze i później złożyć go tak żeby działał. Mnie się udało i to nie raz. Dostałam ją dzięki witaminie B, czyli znajomościom. To był w sumie akt rozpaczy. Przez 2 lata bez powodzenia szukałam pracy w zawodzie i nie dostałam nawet zaproszenia na rozmowę. Związane to było zapewne z tym, że szukałam jej z Polski a w większości ogłoszeń wymagane było pozwolenie C lub chociaż B. Dlatego, gdy zdecydowałam się na tę rewolucję, podjęłam pierwszą pracę, która się nadarzyła z nadzieją na znalezienie lepszej gdy będę już na miejscu. Już mieszkając w Szwajcarii zdecydowałam się na kurs w Zurychu, żeby podnieść swoje szanse na znalezienie pracy w zawodzie. Po kolejnym roku szukania udało mi się znaleźć obecną pracę w międzynarodowym koncernie zgodną z moim wykształceniem.




7. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?
-   Najczęściej przez mojego partnera bądź koleżankę. Nie mam dużego grona znajomych w Szwajcarii ale też mi to niespecjalnie przeszkadza. Dużo pracuję, do tego egzaminy i życie prywatne, a doba ma 24 godziny. Jestem zwolennikiem małego grona dobrych znajomych, którzy nie będą się czuli zaniedbywani.

8. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy? Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia?
-  Nigdy nie spotkałam się z dyskryminacją na tle narodowości. Współpracownicy są nastawieni pozytywnie. Chętnie uczą się polskich słówek i wcinają polskie słodycze. Czasami rzucą jakimś stereotypem o piciu wódki, kradzieżach samochodów czy słabych występach naszych piłkarzy, ale mnie to nie rusza. Nie dyskutuję na te tematy, bo i stereotypy nie są bezpodstawne.

9. Planujesz osiedlić się w Szwajcarii na stałe?
-  Z takim zamiarem wyjechałam, ale co będzie jutro czas pokaże.

10. Jeśli masz ochotę dodać coś od siebie, a nie było możliwości wplecenia tego w odpowiedzi na powyższe pytania to teraz jest na to miejsce i czas!
-     Mój wyjazd z Polski nie był tzw. wyjazdem za chlebem. Jedynym powodem bycia na emigracji jest mój partner. Podejrzewam, że nigdy nie zdecydowałabym się na emigrację chyba, że warunki ekonomiczne by mnie do tego zmusiły. Ale nawet wtedy pewnie bym nie wyjechała do Szwajcarii a raczej do zachodnich Niemiec.

Wielu uważa że Szwajcaria jest rajem na ziemi. Ja do tej grupy nie należę. Owszem jest tu sporo możliwości, zarabia się niebagatelne pieniądze w porównaniu z pracą na etacie w Polsce, jednak życie jest odpowiednio droższe. Kraj ma swoje wady i zalety, tak samo jak Polska czy inny kraj na świecie. 

Oboje jesteśmy lokalnymi patriotami. Nie jeździmy na zakupy do Niemiec, żeby było taniej. Zarabiamy tu i tu wydajemy. To nakręca lokalną gospodarkę, a to daje nam zatrudnienie i życie bez trosk finansowych.


Agata z bloga Szwajcaria odkuchni

Wywiady z emigrantami: Anna Schneider

$
0
0
1. Od jakiego czasu jesteś w Szwajcarii?
 W jakim regionie mieszkasz?
- Jestem w Szwajcarii od 2000 roku, takie sobie postanowienie zwiedzania świata. Obecnie mieszkam od 2003 roku w kantonie St. Gallen, region Saganserland.

2. Czy decyzja o emigracji była dla Ciebie trudna? Ktoś pomógł Ci ją podjąć?
- Zdecydowanie nie. Jak już wspominałam postanowiłam zobaczyć trochę więcej niż "tylko" Polskę.

3. Jak zareagowali bliscy na decyzję o wyjeździe? Tęsknisz za tymi, którzy zostali w kraju?
- Decyzja o wyjeździe nie była nigdy problemem, decyzja o pozostaniu wywołała sporą dyskusję w rodzinie. Ale po przedyskutowaniu wszelkich "za" i "przeciw" nie pozostało wszystkim nic innego jak pogodzić się z moją decyzją. 

4. Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Szwajcarii? Coś Cię zaskoczyło?
-  Moje pierwsze wrażenia... no cóż, zielono, czysto i bardzo ciasno, ogromny szok bo nikt na początku nie rozumiał mojego szkolnego języka niemieckiego. 

5. Jak poradziłeś/aś sobie z barierą językową?
-  Jak już wspominałam początki były TRUDNE, ale i wesołe. Miałam zapewne więcej szczęścia jak rozumu i trafiłam w Szwajcarii raczej na ludzi o dobrym sercu i wielkim zrozumieniu dla małej Polki. Nie mogę powiedzieć, że każdego wieczoru nie byłam zmęczona machaniem rękami, ale dziś z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że się opłaciło. A kurs niemieckiego też pomógł, chociaż tam to akurat się nudziłam, gdyż byli uczniowie, którzy zupełnie nic nie potrafili. 

6. Spełniasz się zawodowo? Miałeś/aś trudności ze znalezieniem pracy?
-  Jeżeli chodzi o pracę... początku są zawsze trudne :) Raczej nie miałam większych problemów, wszystko moim zdaniem zależy od tego jak wysoko stawiamy sobie poprzeczkę. Ja zaczęłam od sprzątania w hotelu. Po paru tygodniach "awansowałam" na pomoc w kuchni, potem kelnerstwo, recepcja, a na koniec urlop macierzyński. 

7. W jaki sposób nawiązywałeś/aś nowe znajomości na obczyźnie?
- Jak każdy chyba... przypadkiem znajomy znajomego zna kogoś kto kogoś zna i tak doszłam do Polaków w Szwajcarii. Mam oczywiście znajomych Szwajcarów, których znam z różnych imprez, znajomi męża zostali moimi znajomymi, itd.

8. Jak traktują Cię sąsiedzi/współpracownicy? Są nastawieni przyjaźnie czy mają uprzedzenia?
- No cóż,,, wszystko zależy od chęci i odrobiny szczęścia. Dla jednych nie ma znaczenia skąd pochodzę, liczy się jaka jestem sympatyczna czy z zadartym nosem, i takie tam. Ale myślę, że ludzie jak i na całym świecie dzielą się na dwie grupy: Ci, którzy nie cierpią nikogo poza samego siebie i nikt im nie dorówna, i TACY, którym obojętne jest pochodzenie, liczy się tu i teraz. Ja miałam szczęście spotkać tych drugich, choć nie mówię, że nie znam zadartych nosów. Z tymi trzymam się na dystans, "dzień dobry" i "do widzenia" w zupełności wystarczy. 


9. Planujesz osiedlić się w Szwajcarii na stałe?
-  Ja już mieszkam w Szwajcarii, mam tutaj moją rodzinę, która składa się z męża i trzech córek, a i rodzina Ignaza jest moją rodziną. Muszę jednak dodać, im starsza jestem tym bardziej tęsknie za "domem". Też fakt, że cała moja rodzinka w Polsce się starzeje bardzo mnie "boli". Myśl, że jak w "domu" coś się tragicznego wydarzy, a ja nie zdążę nawet pożegnać się nie daje mi czasami spokoju. Na szczęście dla mnie i dla innych powstały autostrady w Polsce co skróciło moją podróż do domu z 20 godzin do 15-stu. Czyż nie jest to dobra wiadomość?! 

Jeśli masz ochotę dodać coś od siebie, a nie było możliwości wplecenia tego w odpowiedzi na powyższe pytania to teraz jest na to miejsce i czas!

__________

Anna Schneider
Viewing all 105 articles
Browse latest View live